Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

O opisie literackim

Z tomu esejów Czytając Mickiewicza Juliana Przybosia rozważania o istocie opisu literackiego — na marginesie komentarza do Pana Tadeusza i opisu wschodzącego słońca:

Obfitość hamuje wyobraźnię, wyobraźnia obciążona zbyt wielu określeniami przedmiotu przestaje być ruchliwa. Bo w opisie literackim nie chodzi ani o dokładność, ani o bogactwo szczegółów. Chodzi o to, żeby był taki, by wyobraźnię pobudzał do tworzenia wyobrażeń, a nie zacieśniał do określonych — a więc ograniczonych — cech przedmiotu. W poezji nie chodzi o malowany słowami obraz — bo nigdy przedmiot nie może być słowami dość, to jest w pełni takiej jak na płótnie, namalowany. Czyli: przedmiot nie może być opisany tak, żeby był widzialny bez pracy fantazji. Nie chodzi też czytelnikowi o obraz słowny tak ułożony, jakby był opisem malowidła. Chodzi o pobudzenie wyobraźni. A w tym opisie — powtarzam — najżywszym, najbardziej pobudzającym do snucia wizji obrazem jest:

       …już promień wytrysnął,
Po okrągłych niebiosach wygięty przebłysnął
I w białej chmurce jako złoty grot zawisnął.

jakkolwiek — powtarzam — obraz ten nie jest oparty na obserwacji. Jest czystą wizją.

18 I 2015 # #

Mickiewicz, «Komar»

Mało znany młodzieńczy wiersz Adama Mickiewicza inspirowany podobnymi juweniliami Wergiliusza:

Komar, niewielkie licho, lecz bardzo czupurne,
Wyciągnąwszy różeczki i skrzydła poczwórne,
I żądełko krwi chciwe, latał ponad śpiącym
I “Krwi, krwi, krwi, krwi!” wołał głosem bzykającym.

“Drżyj, człowieku, wybiła ostatnia godzina,
Jestem Marat owadow, lotna gilotyna”.
Az przebudził się człowiek, czatowal po głosie
I za pierwszym ukłuciem pac, zabił na nosie.

Szedł z nieboszczykiem w okno, nie mogl znaleźć śladów
Tej lotnej gilotyny, Marata owadów,
Człowiek, gniotąc go w palcach: “Nie budź śpiących, bracie,
Atomie terroryzmu, owadów Maracie

Kiedyś tak małe licho, nie rób tyle krzyku,
A kiedy chcesz ukąsic, kąsajże bez bzyku.
Jeśli ci krwi potrzeba, gdzie chcesz nos mi wtykaj,
Tylko, kiedyś tak mały, kąsaj, a nie bzykaj”.

20 X 2014 # # #

Mickiewicz nieznany...

Z Brązowników Boya:

Każdego, kto czytał po porządku w lwowskim wydaniu dzieł korespondencję Mickiewicza, musiał uderzyć jego list do zmoskwiczonego Polaka, Tadeusza Bułharyna, pisany z Berlina dn. 12 czerwca 1829 r., tuż po opuszczeniu Rosji. List ten zawiera następujący ustęp:

Odebrałem tu z Warszawy wiadomość o koronacji i pełne entuzjazmu opisy uczt i zabaw. Ja tam nie byłem! Podzielam tylko z daleka szczęście moich spółrodaków… Donoszę ci tylko, że Cesarz nasz jest teraz w Berlinie przyjmowany z entuzjazmem i że, jak powszechnie słychać, rad był z pobytu w Warszawie i Cesarzowa łaskawie wspominała o serdecznym uniesieniu, z jakim przyjęta była od mieszkańców polskiej stolicy. Tyle nowin politycznych…

List do Bułharyna też ma swoją historię czy też swoją legendę. Opowiadał mi ją jeden z “mickiewiczologów”, zajmujący się zwłaszcza epoką rosyjską poety. List ten mianowicie dostał się do rąk Włodzimierza Spasowicza; Spasowicz przesłał go krakowskiej Akademii Umiejętności. Otrzymawszy ten dar, Akademia jakoby zastanawiała się poważnie, czyby tego listu nie spalić dla dobra pamięci wieszcza. Ale kopię listu posiadał, również od Spasowicza, Piotr Chmielowski. Widząc, że Akademia nie kwapi się ze spożytkowaniem listu i słysząc o grożącym mu zniszczeniu, ogłosił go w dodatku do swej monografii z następującym przypiskiem: “Autograf znajduje się obecnie w zbiorach biblioteki Akademii Umiejętności w Krakowie. Przytaczam list ten według kopii udzielonej mi przez p. Włodzimierza Spasowicza”. W ten sposób Chmielowski stworzył fakt dokonany, list do Bułharyna przeszedł do zbiorowych wydań.

Znamienna historia dla całego tomu poświęconego ukazywaniu Mickiewicza od mniej znanej, mniej patriotycznej czy mniej zbożnej strony. Jeszcze jedna notatka Boya, nie wiem, czy więcej mówiąca o Mickiewiczu, czy genialnym tłumaczu-publicyście.

Są tedy znaki na niebie i ziemi, świadczące, iż trzeba może odnowić nasz stosunek do naszego największego poety, do największego cudu, jakiego kiedy było świadkiem polskie życie. Jakie do tego celu obrać środki, niech inni, mądrzejsi radzą. Ja, skoro mnie wezwano, przedstawię moje skromne propozycje:

Wezwać naszych społeczników, polityków, moralistów, bakałarzy, aby — tak samo jak bolszewicy zwracają nam nasze skarby sztuki — zwrócili, bodaj na jakiś czas, Mickiewicza literaturze.

Zburzyć wszystkie pomniki Mickiewicza, odlać z nich wielką armatę i nabić w nią pewną ilość jego komentatorów.

Odełgać życie Mickiewicza, zbadać na nowo jego tajemnice i zakamarki, nie pod kątem “krzepienia serc” i hipokryzji narodowej, ale pod kątem istotnej prawdy.

Napisać na nowo ten wzruszający i patetyczny żywot, w którym poeta przez namiętności, upadki i mękę, błądząc i kajając się, i błądząc w samymże swoim kajaniu, szedł do świętości. Amen.

06 X 2014 # # # # #

Mickiewiczowskie hiperbole

Z tomu esejów Czytając Mickiewicza Juliana Przybosia:

Nie wiem, jak badacze poezji Mickiewicza (wspominają tylko o weimarskiej historii z pierścionkami dam) tłumaczą wyznania Konrada, że:

ptaki […] okiem zatrzymam jak w sidle —

że

Kiedy spojrzę w kometę całą mocą duszy
Dopóki na nią patrzę, z miejsca się nie ruszy.

Zapewne szukają źródła tych demonicznych zdań w tradycji literackiej, w prometeizmie programowo wyznawanym przez wielu romantyków — i zapewne mają swoją rację, gdy tak sądzą. Ale — czujemy to mocno — Mickiewicz nie napisał tych słów dlatego, że ośmielił go Ajschylos i Goethe. Ośmieliły go jakieś jego własne dzieje.

To nie są tylko puste, retoryczne przechwałki, hiperbole dla hiperboli; jakieś doświadczenie odpowiadało tym hiperbolicznym obrazom niezwykłej mocy duchowej poety.

27 IX 2014 # #

Tarnowski o «Panu Tadeuszu»

Pan Tadeusz wśród poematów epickich całego świata zajmuje miejsce wysokie a poczesne; jak stwierdził Julian Klaczko, epopeja Mickiewicza —

Homerem nie jest, ale się do Homera zbliża.

Tak skomentował ten sąd w swoim odczycie z 1878 roku krakowski konserwatysta, Stanisław Tarnowski (cytuję za wstępem Pigona do BN-ki):

Prawie się doznaje obawy i niedowierzania, wymawiając takie słowo; prawie się człowiek lęka, czy się nie łudzi, czy to nie jest iluzja miłości własnej. Bo jeżeli ten poemat jeden na świecie zbliża się do Homera, więc musi być oprócz Iliady i Odysei najpiękniejszym poematem epickim, jaki jest na świecie, jakiego nie dał staremu Rzymowi Wergiliusz ani nowej Italii Ariost, ani Tasso, ani Kamoens pirenejskiej półwyspie, ani Milton Anglii, ani pierwotna saga Niemcom? Więc nikt nigdzie takiego nie ma, tylko my jedni? Dawna Grecja i my? Nie chce się wierzyć takiemu szczęściu, a przecież tak jest; to nie złudzenie, nie zarozumiałość, to szczera prawda.

02 IV 2014 # # # #

Miłość serca, zmysłów, duszy...

Jeden z najlepszych kawałków Boyowskiej publicystyki (Brązownicy):

[…] to miłość serca, zmysłów, duszy; miłość namiętna, bluźniercza, zuchwała. Bo czyż nie jest niesłychanym zuchwalstwem bodaj to wydrukowanie Dziadów w owym małym światku, gdzie wszyscy się znali, gdzie były one pokazaniem palcem pani Puttkamerowej (“O luba, zginąłem w niebie, kiedym raz pierwszy pocałował ciebie!”), mimo że hr. Puttkamer ostentacyjnie się poematem zachwycał! Nie przecina tej miłości zamążpójście Maryli. Ten filaret[a] kocha się dalej w mężatce! Poczciwy Zan zżyma się na dwuznaczną rolę pośrednika, do jakiej go używają rozłączeni kochankowie. Wśród tego kowieńska “Kleopatra”, Kowalska, wyrzuty filomatów, cierpkie repliki Mickiewicza. Dalekie są “nauka i cnota” zapalczywemu czytelnikowi Byrona, dla którego w tej chwili nie istnieje żaden poeta prócz tego gorzkiego i namiętnego buntownika. Cały dramat i komedia podwójnej miłości, i jej gorzko-słodkie surogaty, rozterka duchowa; zapłaci za nią biedny szambelan, którego Adam najpierw wyrżnie w pysk, a potem poprawi lichtarzem. Ale gdyby nie więzienie bazyliańskie i nie wygnanie do Rosji, nie wiem, czy tak niewinnie zakończyłby się romans z panią Puttkamerową, która już jako mężatka pisała do poety po francusku (zawsze to łatwiej przy takich rzeczach): “Gdyby trzeba było tylko mojej miłości dla twego szczęścia, byłbyś aż nadto szczęśliwy”. Romans z hrabiną! Co się dzieje w tym Kownie! Będzie i druga hrabina w Odessie, i trzecia w Poznańskiem; jak na przyszłego socjalistę, to nieźle.

Zwłaszcza fragment “już jako mężatka pisała do poety po francusku (zawsze to łatwiej przy takich rzeczach)” daje znać, że Boy — tłumacz Brantome’a i Moliera — znał się na rzeczy…

Ale w życiu Mickiewicza wszystko jest dziwem. Weźmy przed nim stosunek literatury polskiej do kobiety. Kobieta nie istnieje; poza paroma trefnościami starych Polaków i paroma sonetami Szarzyńskiego cóż mamy? Kto się w Polsce kochał kiedy? Chyba biskup Krasicki, ale gdzieś pokątnie, w każdym razie tym się nie chwalił. Mimo renesansowego humanizmu, mimo swobód obyczajowych dworu Stanisławowskiego w literaturze polskiej nie ma kobiety, to znaczy tego, co wypełnia trzy czwarte innych literatur, z czego zawsze rodzili się poeci. I znów jakimż potężnym susem ten chłopak [Mickiewicz] nadrobił wiekowe zaniedbanie! Nie tylko w znaczeniu narodowym mógł powiedzieć, że “kochał za miliony”. I co z tego za konsekwencje!

(Boyowi sonety Sępowe pomyliły się chyba z Morsztynowymi; Szarzyński pisał i dobre erotyki, niekiedy nawet świetne, ale jego autorstwa zapomnianych fragmentów z XVI wieku doszli uczeni poloniści, jak się zdaje, dopiero po wojnie).

29 III 2014 # # # #

Juliusz Kleiner kontra Voltaire

Wycieczka Kleinera przeciwko Voltaire’owi z monografii Adama Mickiewicza — pisana, niestety, całkiem serio.

Że młody student, sympatyzujący z pobłażliwością dla wesołych grzeszków, zabawił się w tłumacza Gertrudy, na to nikt nie miałby prawa się oburzać. Ale trudno pogodzić się z myślą [!], że Mickiewicz przekłada La Pucelle d’Orleans. Bo Pucelle d’Orleans to pomnik ohydny cynizmu. Zboczenia moralne spłodziły niewątpliwie w wieku oświecenia rzeczy jeszcze potworniejsze, lecz wtedy przechodziły już na teren patologii; nigdy jednak, nawet w XVIII w., nie była w takim stopniu pobudką twórczą poematu obszernego chęć profanowania świętości. Voltaire świętości nie rozumiał; irytowała go ona, drażniła — i niszczyć ją próbował dwojaką bronią: zaprzeczał i plugawił. Z uczuć najbardziej obcy był mu pietyzm; przyjemność największą sprawiało mu zohydzenie tego, co pietyzm budzi w innych. Wyobraźnia, lubująca się w tematach drażliwych, specjalny komizm wyczuwała w tym, że bohaterką i wybawicielką Francji miała być — czysta dziewica. Z cudnej legendy dziejowej zrobił więc zbiór scen brudnych i płaskich konceptów, chcąc splataniem przygód różnorodnych i pomysłowością fantastyki naśladować Ariosta, a okazując naprawdę ubóstwo inwencji. […]

Niesłychane powodzenie, które zdobyła sobie we Francji, płynęło głównie z jej nieprzyzwoitości i było smutnym świadectwem poziomu moralnego.

Zakończył rozdział profesor Kleiner patetycznie:

Mógł być tłumaczem Pucelle d’Orleans nie bez szkody dla ogólnego obrazu życia i twórczości, ale bez szkody dla dalszego rozwoju etycznego.

Co ciekawe, monografia Kleinera została pod sam koniec XX wieku przedrukowana przez KUL (oczywiście…); nie narzekam, bo to książka i dziś warta lektury, nie tylko dla takich kwiatków.

28 III 2014 # # # #

Zakończenie «Nie-Boskiej komedii»

Tak mówił o Nie-Boskiej komedii Adam Mickiewicz:

Zakończenie dramatu jest wspaniałe, nie znam nic równego. Znaczy ono, że prawda nie była ani w obozie Hrabiego, ani w obozie Pankracego, była ona ponad nimi; zjawia się, aby obu potępić. Pankracy zwyciężywszy wszystko miesza się i poznaje na koniec, że był tylko narzędziem zniszczenia.

I jeszcze komentarz Marii Janion do zdania wieszcza:

Mickiewicz miał po prostu romantyczną wrażliwość na bliską mu koncepcję boskiego planu świata, który góruje nad cząstkowymi racjami bohaterów Nie-Boskiej. To było dobre prawo jego spirytualistycznej historiozofii. Dla niego finał Nie-Boskiej, wprowadzający czynnik ingerencji zewnętrznej, nadprzyrodzonej, stanowił dowód ogromnej odwagi Krasińskiego: wyjścia poza “płaskie”, potoczne doświadczenia i rozumną, a ograniczoną logikę historii.

23 III 2014 # # # #

Mickiewicza kariera profesorska

Z Jerzego Wojciecha Borejszy biografii Armanda Lévy’ego pod tytułem Sekretarz Adama Mickiewicza:

Mickiewicz przemawiał z katedry w Collège de France w latach 1840–1844, a więc przed osiedleniem się Lévy’ego na stałe w Paryżu. Swoją karierę profesorską poeta rozpoczął dość osobliwie. Jak opowiadał później Lévy’emu:

Kiedy 1 stycznia 1841 roku profesorzy z Collège de France udali się do Tuileryj z życzeniami do króla, Michelet i Quinet chcieli, aby przemówił ten, który ostatni otrzymał katedrę. Odmówiłem, tłumacząc, że jestem mianowany tylko do prowadzenia kursu. Wprowadzeni przed Ludwika Filipa, usłyszeliśmy od niego pochlebne słowa z powodu naszych zabiegów około utrzymania pomyślnych warunków życia, a nie rozumiejąc, o co chodzi, wycofaliśmy się bez słowa. W przedpokoju przyłapał nas szambelan i oświadczył nam usprawiedliwienia króla, który nas wziął za deputację merów podmiejskich.

Ludwik Filip podziękował trzem profesorom z Collège de France za dobre administrowanie drogami publicznymi. Za wykłady podziękował im rząd francuski, zwalniając ich po kolei z zajmowanych stanowisk.

Z Collège de France wyrzuceni zostali Adam Mickiewicz (za coraz większy skręt w kierunku mesjanizmu, mistycyzmu, towianizmu itd. — w 1844 roku) i Edgar Quinet (za krytykę kościoła katolickiego — w 1846 roku). Jules Michelet utrzymał się na katedrze aż do rewolucji 1848 roku, a potem chyba nawet wrócił na uniwersytet. Co ciekawe, po wyrzuceniu Quineta studenci rozpoczęli demonstrację w obronie liberalnego wykładowcy, a sam Armand Lévy został za nią na rok zawieszony w prawach studenta.

21 III 2014 # # # # # # #

Mickiewicz u Sadyka Paszy

Z Jerzego Wojciecha Borejszy biografii Armanda Lévy’ego pod tytułem Sekretarz Adama Mickiewicza kartka z 1955 roku, kiedy to Mickiewicz przymierzał się do organizacji legionu żydowskiego:

W drodze powrotnej, jak notował Lévy, Mickiewicz:

…zauważył też zmianę w charakterze polskim, spowodowaną przez tyle doświadczeń losu. I tak na statku odwożącym nas z Burgas do Konstantynopola jakiś kapitan Polak, znajdujący się wśród pasażerów, na widok równin brzegu azjatyckiego głośno wyliczał, ile by można tam zrobić dla gospodarki rolnej i przemysłu. Mickiewicz uczynił uwagę, że trzydzieści lat wstecz — pierwszą myślą, jaką powziąłby Polak, patrząc na to wybrzeże, byłoby nie obliczanie, ile ono przynieść może korzyści, ale w jakim stopniu nadaje się na pole bitwy.

Mickiewiczowi i Lévy’emu spodobała się tolerancja narodowościowa i religijna w obozie Sadyka Paszy. Poetę mniej raził mahometanizm Czajkowskiego niż klerykalizm Zamoyskiego. Na wyobraźnię Służalskiego też mocno podziałała ta barwna i sprawna formacja. Byli zgodni w uznaniu dla Sadyka. Uważali, iż należy mu się dowództwo i nad drugim pułkiem Kozaków, organizowanym przez Zamoyskiego […, który] oznaczał dla emigracji polskiej wstecznictwo i klerykalizm.

17 III 2014 # # #

Przyboś o «Panu Tadeuszu»

Z tomu esejów Czytając Mickiewicza Juliana Przybosia:

Są zadawnione tendencje historyków literatury, by na Pana Tadeusza patrzeć jak na epopeję narodową, skarbnicę wiedzy patriotycznej, katechizm cnót. Lecz czy Pan Tadeusz jest w istocie takim zwierciadłem — jak się to mówi — ducha narodu? I dawniej podnoszono zastrzeżenia przeciw temu, a i nowsze uwagi Boya o majątkowych kombinacjach Sędziego i Jacka i zwłaszcza krytka J.N. Millera — ostrzegają przed zbyt drobiazgowym wnikaniem w wartość etyczną bohaterów. Sens moralny poematu leży głębiej i nie da się sprowadzać do katechizmowych przykazań. Również byłoby brakiem wyobraźni i szkolną łopatologią widzieć w tej epopei tylko nakaz walki o wolność, poświęcenia się dla ojczyzny itp. oczywiste rzeczy, które głosiła zawsze poezja polska.

Wartość wychowawcza Pana Tadeusza — jak każdego wielkiego dzieła — jest trwalsza, wynika pośrednio z materii wyobraźniowej poematu; porywając codzienność w świat baśni, radując i bawiąc bajecznymi, buńczucznymi i barwnymi postaciami — dzieło to nadaje niebywały rozmach naszej fantazji, usposabia nas do bujnego i pełnego życia umysłu i serca, i przez dalsze pośrednie ogniwa oddziaływania duchowego uczy nas — nie uczy — wprawia nas w dzielność. Pan Tadeusz — to polonez wyobraźni narodowej. Działa jak polonez Chopina, i to jego największa chwała.

12 III 2014 # #

Jan Śniadecki na Uniwersytecie Wileńskim

Z wielkiej monografii Juliusza Kleinera o Adamie Mickiewiczu fragment o słynnym polskim uczonym — Janie Śniadeckim:

Z początkiem w. XIX ludzie stojący na wyżynach kultury polskiej pragnęli ugruntować i rozwinąć zdobycze umysłowe ostatnich lat dziesiątków, owo odrodzenie kulturalne zainicjowane przez epokę stanisławowską, idące konsekwentnie po linii umiarkowanych idei wieku oświecenia, w związku ścisłym z kulturą francuską, ale z silną tendencją narodową. Obok Czartoryskiego i Czackiego — Jan Śniadecki zmierzał do tego celu z najjaśniejszą świadomością.

Dumny, wyniosły uczony i pisarz niepospolity, jako astronom i matematyk nawiązywał do tradycyj świetnych nauki polskiej, która rozkwit umiejętności matematyczno-przyrodniczych w Krakowie uhonorowała dziełem Kopernika; nie darmo Śniadecki pamięć Kopernika wskrzeszał i po wiekach zapomniania kultem jego chciał stwierdzić nową falę polskiej pracy naukowej. Miał poczucie misji — a za misję swą uważał wprowadzić w narodzie myślenie naukowe i stworzyć styl naukowy. Od Locke’a i od Francuzów nauczył się jasności myśli i słowa i dążył do niej konsekwentnie. Zdawał sobie sprawę z tego, jak dalece brak jest Polsce kultury istotnej myślenia logicznego. Uświadamiał sobie silniej może niż inni, że twórczość umysłowa i kult języka mają dać rekompensatę za klęski polityczne. To wszystko, co zagrażało jego ideałowi myśli naukowej i słowa jasnego, uważał za niebezpieczeństwo narodowe. Tym bardziej, gdy niebezpieczeństwo takie groziło ze strony niemczyzny, do której zawsze żywił silną niechęć; okazywał się zaś w antypatiach równie bezwzględnym, jak w działaniach pozytywnych.

Jan Śniadecki nie był już rektorem, gdy Mickiewicz przybył do Wilna; ale trwały skutki jego rządów w tych latach najświetniejszych Uniwersytetu, którego poziom wkrótce zaczął się nieco obniżać, zanim jeszcze zaciążyła niszcząco ręka Nowosilcowa.

Mickiewicz nie zetknął się jako słuchacz ze znakomitym uczonym, roszczącym sobie pretensje do pewnej dyktatury umysłowej, a nie pragnącym wcale zbliżać się do młodzieży. Ale wszedł w krąg atmosfery duchowej wytworzonej przez Jana Śniadeckiego i czuł skutki jego systemu, gdy od nauk matematyczno-przyrodniczych zacząć musiał studia.

26 II 2014 # # # # #

Mickiewicz, «Polały się łzy me...»

Z tomu esejów Czytając Mickiewicza Juliana Przybosia fragment o wierszu Polały się łzy me czyste, rzęsiste…:

Kto twierdzi, uwiedziony pozornie naiwną prostotą, że to jest wiersz nieznaczący, banalny — nie widzi nic. Ależ to jeden z najbardziej wyrafinowanych utworów autora Sonetów krymskich, to jeden z najbardziej nowatorskich wierszy w języku polskim! Prostota, którą ujmuje, jest tą najwyższą, którą zdobywa tylko kunszt tak wysoki, że się go nie dostrzega.

Przede wszystkim — Mickiewicz powierzył wzruszenie niezwykle plastycznemu obrazowi: łzy polały się na dzieciństwo, na młodość, na wiek męski. I dzięki tej metaforze te okresy życia nie są już abstrakcyjnymi czasami — są czymś w odczuciu naszym jak naocznie, dotykalnie doświadczone sioło, jak widzialna góra i chmura młodości… Zważcie wyrafinowanie tej metafory: wydaje się tak niezwykle naturalną, naiwnie oczywistą i niedostrzegalną dzięki ukrytej aluzji do codziennego, prozaicznego zwrotu płakać nad czymś, nad swoim życiem. Przez ten nieznaczny obrót składni uzyskał Mickiewicz efekt najwyższej sztuki: wrażenie zwykłości języka, podczas gdy ten język ikryje w istocie rewolucyjną śmiałość wyobraźni. Bo posłuchajcież: czy zdanie leją się łzy na młodość — nie brzmiałoby dziś “awangardowo”?

I odnośny wiersz Mickiewicza:

Polały się łzy me czyste, rzęsiste
Na me dzieciństwo sielskie, anielskie,
Na moją młodość górną i durną,
Na mój wiek męski, wiek klęski;
Polały się łzy me czyste, rzęsiste…

21 II 2014 # # #

Mickiewicz a Słowacki

Tadeusz Boy-Żeleński, Brązownicy:

I jeszcze jedno. Czy wam się nie ściska serce, gdy czytacie ten opis, podany bez żadnej animozji, z zupełną prostotą, jak Mickiewicz wypycha za drzwi biednego Juliusza [Słowackiego] z rosyjskim wyzwiskiem na ustach? Mnie tak. Bo zważmy jedno: los tak splątał dzieje duchowe Mickiewicza i Słowackiego, że odlewanie olimpijskiego posągu jednego z nich odbywało się kosztem drugiego. Już za życia Mickiewicz zaciążył na Słowackim, można powiedzieć, całą wagą brązu; zaciążył też na nim i po śmierci. Aby wywyższyć — i osłonić — Mickiewicza, stworzono ów obraz Słowackiego jako małego, zarozumiałego i zawistnego rywala, niejako negatyw Mickiewicza, satelitę jego geniuszu. Taki wizerunek długo pokutował; i dziś jeszcze coś z niego straszy czasami. Tak więc w aliaż posągu Mickiewicza weszło dużo fałszu i cudzej krzywdy: krzywdy pisarza, który dziś też upomina się o… posąg z brązu. Czy nie łatwiejsza byłaby ta sprawa do rozjaśnienia, gdyby się obu brało jako żywych ludzi — ludzi oczywiście natchnieniem swoim przerastających świat zwykłych istot — jako dwóch, dajmy na to, półbogów, tylko, przez litość, nie brązowych bożków.

19 II 2014 # # #

Krzesło Mickiewicza

Z Jerzego Wojciecha Borejszy biografii Armanda Lévy’ego pod tytułem Sekretarz Adama Mickiewicza:

Pod koniec lutego ulicami Paryża przemaszerował pochód emigrantów polskich. Wywarł on wstrząsające wrażenie na Lévym i jego przyjaciołach. 6 marca odbyła się na Sorbonie uroczystość związana z przywróceniem katedr profesorom Micheletowi, Quinetowi i Mickiewiczowi. Nowa okazja do złożenia hołdu wielkiemu Polakowi i jego ojczyźnie. Umieszczono trzy fotele: dla Micheleta, Quineta i nieobecnego Mickiewicza. ”…znamieniem jedności to krzesło opróżnione! — wykrzyknął Michelet. — To krzesło Polski, krzesło naszego drogiego i wielkiego Mickiewicza, poety narodowego pięćdziesięciu milionów ludzi, tego, którego słowo wydawało się złączeniem świata, federacją Wschodu i Zachodu, i sięgało z Collège de France aż po Azję”.

12 II 2014 # # # # #

Mickiewicz i muzyka

Z listu — najprawdopodobniej — Henrietty Ewy Ankwiczówny, włoskiej miłości poety (wówczas dziewiętnastoletniej…) wyjątek o Adamie Mickiewiczu:

Gdyby kiedy mogło zabraknąć z nim rozmowy, można by go jeszcze ująć i zachwycić muzyką: lubi ją równie jak poezję, wyznając, że jest jego główną namiętnością; chociaż sam wcale nie grywa, zna tak dobrze muzykę, jakby całe życie strawił na jej nauce; szzególnie unosi się nad dziełami Mozarta i Rossiniego.

04 II 2014 # # #

Kleiner, wczesna edukacja Mickiewicza

Z wielkiej i poetyckiej nieco biografii Adama Mickiewicza pióra Juliusza Kleinera fragment o wczesnej edukacji wieszcza (na zdjęciu — klasztor dominikanów w Nowogródku Szedera László):

We wrześniu 1807 r. Adam Mickiewicz wraz z bratem starszym wszedł w poczet uczniów szkoły powiatowej. Był to typ szkoły średniej o nieco niższym poziomie nauk niż w gimnazjach właściwych, lecz o programie dość rozległym, w myśl wymagań wileńskiego okręgu szkolnego. Kierujący szkołą dominikanie nie odznaczali się świetnością pedagogii. Niechęć do mnichów była jednym z trwałych rezultatów nauki, którą Mickiewicz u zakonników pobierał. Ale wyniósł ze szkoły sporo wiedzy i umiłowanie autorów rzymskich, a nie brakło też materiału wspomnień miłych. Dostarczyło ich nie samo tylko powodzenie w naukach, dające po raz pierwszy widzieć siebie drukowanym; bo już w Kalendarzyku politycznym na r. 1809 figurują Franciszek i Adam Mickiewicz jako uczniowie celujący.

Animusz rycerski, patriotyczny, radość znachodził w zabawach wojskowych, młodzież tworzyła bataliony szkolne i bawiła się w musztrę, w bitwy, dopóki nie doszło raz do poważnej utarczki z pułkiem rosyjskim i do pobicia oficerów, co spowodowało rozwiązanie korpusu. Te walki chłopięce poeta uważał za tak istotny moment w dziejach swej młodości, że włączy je do wyznań miłosnych Gustawa. […]

Najcenniejszą jednak stroną życia szkolnego była niewątpliwie pierwsza przyjaźń. W prawdziwie męskiej historii żywota Mickiewicza uczucie przyjaźni grać będzie rolę niezmiernie ważną. Chlubny tytuł pierwszego przyjaciela należał się wesołemu i żywemu, pełnemu czułości i humoru Janowi Czeczotowi.

Klasztor dominikanów

24 I 2014 # # # # #

O dzieciństwie Mickiewicza

Z wielkiej biografii Adama Mickiewicza pióra Juliusza Kleinera fragment o młodości wieszcza (a poniżej — szkic ruin wspomnianego zamku Mendoga pióra Napoleona Ordy z XIX wieku):

Idyllą było życie i w Zaosiu, i tak samo w Nowogródku, gdzie na stale zamieszkali Mickiewiczowie w lat kilka po urodzeniu Adama. Pierś miała czym oddychać wśród rozległej, rozsłonecznionej przestrzeni, oko miało się czym bawić i zielonością poiło się do syta, fantazję pobudzał i bór ciemny, i zwaliska zamku Mendoga, i kurhany dawne. Wśród natury życzliwej mieszkali tu ludzie weseli, szczęśliwi przeważnie, pracujący i bawiący się i kłócący, przez kulturę jeszcze nie odarci ze świeżości i charakterystyczności postaci, gestu, słowa.

Nigdzie na świecie nie ma tak wesołego życia, jak w litewskich wioskach i zaściankach — wspominać będzie po latach Mickiewicz. — Tyle tam radości, miłości, szczęścia wspólnego, nieprzerwanego.

Wyraziście zaznaczał się element polski, szlachecki. Władał on niepodzielnie w Nowogródku, do którego zjeżdżała się też tłumnie szlachta okoliczna na sprawy sądowe i na zabawy. Jako składnik istotny należał do całości obrazu lud białoruski; obrzędy jego nęciły i zajmowały zapewne ciekawość chłopięcą nie mniej jak opowiadania historii cudownych i strasznych, którymi darzył czy to stary sługa Błażej, lubiący też o prawdziwych i zmyślonych swych podróżach i przygodach rozpowiadać, czy w pieśni różne bohata służąca Gąsiewska, czy jakiś chłop w chacie pobliskiej; a pieśni ludowe Adam tak poznał i zapamiętał, że gdy po latach zbiory ich do rąk dostanie, wszystkie prawie znajome mu się okażą.

Zamek w Nowogródku

23 I 2014 # # # # #

Religijne księgi Mickiewicza

Dwie krytyki wydanych w 1833 roku Ksiąg pielgrzymstwa i narodu polskiego Adama Mickiewicza. Pierwsza — Adama Gurowskiego:

Wyznajemy to z bólem: Mickiewicz jest człowiekiem przeszłości. Pogrążony stale w mistycznych rojeniach katolicyzmu, podaje się za proroka wiary straconej. Pisarz uczony i poeta wsteczny, podobny jest do tych umysłów wyjątkowych, które z upodobaniem odgrzebują stare myśli pod nową i błyskotliwą postacią: łatwo można spostrzec, że filozofia jego współżyła blisko z p. de Maistre i de La Mennais. […] Jako człowiek zadaje kłam poecie, który chciałby się objawić ludowi jako nowy Mesjasz i który zapomina woli boskiej przypisać przyczynę swoich nieszczęść. Aby głosić się prorokiem, trzeba być męczennikiem.

I nieco bardziej wyważona – Jana Czyńskiego (co ciekawe, sformułowana w przypisie do powieści Jakobini polscy):

On budując na wierze i miłości odrodzenie globu, pomięszawszy najwznioślejsze prawdy z najobrzydliwszym przesądem, nie znalazł uczniów na słowiańskiej ziemi […] Któż nie odda należnej czci tym wzniosłym przykazaniom: “Ubodzy i nędarze współdziedzicami moimi są”; “Cudzoziemcy razem ze mną współprawodawcami są”; “Prostaczkowie współuczniami mymi są”, ale któż nie potępi zarazem bluźnierstw, przesądów i tej nieokreślonej wiary, co tylekroć doprowadziła do ciemnoty i niewoli.

15 I 2014 # # # #

Lévy o Mickiewiczu

Z Jerzego Wojciecha Borejszy biografii Armanda Lévy’ego pod tytułem Sekretarz Adama Mickiewicza:

Ze wszystkich ludzi sławnych, jakich spotkałem w ciągu mego życia, Mickiewicz wydawał mi się zawsze największym. Utrzymywał się stale na wysokości, którą inni osiągali tylko w pewnych momentach […] Budził on od pierwszego wejrzenia prawdziwą cześć w nas młodych, ludziach różnych narodowości i różnych przekonań, którzyśmy szukali pokarmu moralnego w wykładach profesorów Collège de France i którzyśmy byli również uderzeni zachowaniem się tych profesorów i tylu innych znakomitości, jakie w salonie Mickiewiczów spotykaliśmy, pochylających głowę przed jego geniuszem. Miał on wiarę tak silną, że najwięksi sceptycy czuli, słuchając go, jak rozprasza się w nich to zwątpienie, które paraliżuje ludzką zdolność do działania, a przed którym nie umie się wybronić dusza współczesna.

Tak pisał o Mickiewiczu Armand Lévy, który po ukończeniu przez poetę wykładów w Paryżu został jego sekretarzem i przyjacielem.

12 I 2014 # # #

«Pani Aniela», pierwszy romans Mickiewicza

Historia pierwszego, słabo znanego romansu Adama Mickiewicza opisana przez Juliusza Kleinera — i pewnego przekładu z Voltaire’a, dołączanego często do juweniliów wieszcza.

Czytaj dalej →

05 I 2014 # # # # #

Norwid o Mickiewiczu

Z listu Norwida do Jana Skrzyneckiego, generała armii polskiej, wodza naczelnego powstania listopadowego (15 IV 1848):

Długo mógłbym pisać o osobistych mych cierpieniach, które były powodem, iż ze wszystkimi prawie mą korespondencję zerwałem. Pomijam to wszakże i zatrzymam się tylko nad ostatnią (do dziś licząc) boleścią. Generał wie zapewne, iż Mickiewicz przybył tu — że pragnął (szczerze, jak sądzę) się ukorzyć przed Naczelnikiem Chrześcijaństwa i wieku tego, i narodów.

Trudno zapewne by opisać, jak się tu znalazł, jaką formę względem Kościoła i Polaków ten poeta wielki zająć raczył; dość że (smutno mi wyrzec) znalazłem go albo nałogowo tak już ugrzęzłym w tym kierunku radykalizmu mistycznego, że się wydobyć zeń nie może, albo najpotężniejszym oszukańcem, jakiego przykładu dotąd nie ma. Ten człowiek straszny jest dla Polski. W organizacji jego pękła, jak sądzę, ta sprężyna, któ®a zarazem jest wędzidłem. Dobre i złe się mięsza w subtelności mistycznych formuł jego — na niczym osadzić się nie można w stosunkach z nim, i chyba niewolnikiem jego zostać trzeba. Tak też wielu zrobiło. A kiedy na publicznym zawiązującego się tu Legionu posiedzeniu porwał się z miejsca i nareszcie Towiańskiego książkę wziął do ręki — byłem przymuszony mu zaprzeczyć, a nazajutrz w liście najwyraźniej przedstawić wszystko, co przeciwko kierunkowi przez niego propagowanemu mam na sercu. Nie umiem powiedzieć, jak mnie to wiele kosztowało. Widzieć się przymuszonym tak wielkiej sławie narodowej i siwym włosom prawdy gorzkie słowa powiedzieć, zwłaszcza iż brat mój, tu przytomny, także się przeciw mnie podniósł.

Moralność w towiańszczyźnie jest okropnie pojęta […].

02 I 2014 # # # # #

Kleiner o filomatach

W swojej obszernej monografii Mickiewiczowskiej tak pisał Kleiner o filomatach:

Młodzieńczość i dojrzałość łączyły się w harmonię u tej młodzieży, która wiązała racjonalizm z romantyzmem, która, mierząc siły na zamiary, jednocześnie przygotowywała program pozytywnej pracy organicznej.

Józef Jeżowski —

Racjonalistą i pozytywistą był wśród grona filomackiego przede wszystkim sam wódz, Józef Jeżowski — najdojrzalszy, najbardziej męski z nich wszystkich. Brzydki, suchy, wątły, skromny, małomówny — “mrukawym” zwą go towarzysze — ma on dziwnie stałą, uporczywą, systematyczną energię. Gruntowny i sumienny, ścisły w myśleniu, filozoficznie wyszkolony, najjaśniej ujmuje cele filomatów i wiodące ku nim środki praktyczne. Jest urodzonym nauczycielem i kierownikiem moralnym. Wróg frazesu i mrzonek, nie znający kompromisów, wymaga wiele i od siebie, i od drugich, chociaż wyrozumiałość i pobłażliwość nie są mu bynajmniej obce. Nie zawaha się twardych słów rzucić Mickiewiczowi, gdy uzna, że przyjaciel dał się opanować sidłom namiętności miłosnej.

Myślał Jeżowski i o nauce, i o wychowaniu, i o ekonomii, i o podniesieniu rolnictwa. Miłował literaturę starożytną, komentował Horacego, planował polską encyklopedię autorów klasycznych — i z nie mniejszą żarliwością propagował niemczyznę. Pragnął kłaść fundamenty polskiej filozofii narodowej, o której niebawem marzyć będą romantycy. On to nadał filomatom kierunek pedagogiczny.

Franciszek Malewski —

Z “mrukawym” Jeżowskim, co wyjątkowo chyba humorowi dobremu daninę składa, rywalizuje czasem powagą przedwczesnej dojrzałości Franciszek Malewski. Ma umysł subtelny i ścisły, nie bez drobego rysu pedanterii, bardziej ku teorii zwrócony niż ku praktycznemu działaniu. Strona prawna i naukowa Towarzystwa pociąga go najbardziej. Trochę sztywny wydaje się początkowo, dopóki go nie rozruszy nagle i nie ożywi budząca się miłość. Syn rektora Uniwersytetu, góruje nad towarzyszami z domu wyniesioną kulturą intelektualną i salonową. Wśród ubogich, walczących o chleb codzienny — on, zamożny, wyróżnia się wyższym poziomem życia. Ale za to dręczą go tajone smutki rodzinne; szuka u przyjaciół radości życia, której mu dom nie daje.

Tomasz Zan —

Jeśli ci dwaj reprezentują dojrzałą powagę rozumu wśród filomatów, to romantyzm młodości i uczucia, niekiedy potrącającego nawet o strunę patologiczną, bije z postaci Zana. Jest on poetą życia; skłonny do wyznań, do uniesień, do zabawy i do żartu i śmiechu, sentymentalny, trochę fantasta, trochę mistyk, trochę kobiecy w swej naturze, dojrzewa i hartuje się w atmosferze filomackiej. Początkowo jego miękkość wydaje się przyjaciołom brakiem męskości silnej; stopniowo urasta on na wodza, apostoła i męczennika. Umie darzyć miłością i pragnie być kochany; ma duszę skomplikowaną, wiążącą sprzeczności różne — i dlatego tak mu odpowiada styl wyrafinowany, arabeskowy Sterne’a, uśmiechem i łzami zabarwiony, pełny subtelności i niepokoju wewnętrznego.

Jan Czeczot —

Równie młodzieńcza, lecz zdrowsza, prostsza, przeciętniejsza jest dusza Czeczota. Idealny to przyjaciel i towarzysz zabaaw miłych a wesołych. Obok Zana on wśród towarzyszy Mickiewicza najwięcej ma werwy poetyckiej; obficie darzy piosenkami, uderzając często w ton ludowy. Jest w nim ambicja mentorska, czyniąca go czasami nudnawym — ale jest i młodzieńcza lekkomyślność, niefrasobliwy optymizm i jakaś sielska pogoda. Jego przyjaźń wierna dla Mickiewicza wzrusza prawdziwie, a za serce chwyta prostota, bezinteresowność i duch obywatelski, gdy raz pisze:

[…] skaczę sobie, jak konik, i mnie się zdaje, że jak kraj mój będzie szczęśliwy, uczony i bogaty, to i ja eo ipso, choćbym był niedouczony i goły, będę szczęśliwy koniecznie i mogę być niegoły, bo będę śród bogatych.

Onufry Pietraszkiewicz —

Jak Czeczot ludowość, tak tchnienie sarmackie wnosi Onufry Pietraszkiewicz. Zagłoba filomacki, rubaszny, nie bardzo sposobny do górnych ideałów, czasami — przewodnik na drodze grzeszków, wobec trudnych warunków bytu niezbyt odporny, ale umiejący przyjaciołom i związkowi służyć z całym oddaniem, umiejący pracować porządnie, sumiennie, z wybitnym zmysłem praktycznym i drugim przypominać obowiązek pracy. Patriota gorący, w staropolszczyźnie rozmiłowany bardziej od wszystkich innych, po polsku się nosił, wąsem zawiesistym zdobił rozrosłą szeroko figurę, konfederatkę miał na łysinie zdobnej “czuprynką dwunasto-włosą” i żart jowialny, nie zawsze delikatny, w ustach. Wśród filomackich projejktów — programy obchodów imieninowych bywały jego specjalnością na równi z porządkowaniem książek i kasy. Ale jak dalece związek młodzieńczy stanowił dlań treść najcenniejszą życia, udowodnić miał aż do lat swych ostatnich: on to bowiem przechował i od zagłady uchronił archiwum filomackie — i strzec nie przestał niebezpiecznego skarbu, gdy starcem wrócił z Sybiru.

Bożydar Łoziński —

W gronie filomackim istniał rywal Onufrego, gdy chodziło o śmiech rozgłośny: krępy, silny, niezgrabny Teodor, czyli Bożydar Łoziński, Szerokim ochrzczony. Zabłyśnie jednak zręczna jego energia, gdy filomaci zechcą stosować metody konspiracyjne i zyskiwać wpływ na inne związki. Mniej okaże energii w konfliktach etycznych; stosunkiem miłosnym z siostrą zamężną przyjaciela w małżeństwo jej wprowadzi rozdźwięk i towarzyszowi-filomacie na czas pewien zmąci życie. W tworzeniu ideologii filomackiej i on niewielki bierze udział. Tworzy ją naprawdę tylko czwórka najwybitniejszych: Jeżowski, Malewski, Zan — i Mickiewicz.

29 XII 2013 # # # # # # # # # #

Kim jest Konrad Wallenrod?

Kilka sądów nad Konradem Wallenrodem z artykułu Marii Janion Tragizm Konrada Wallenroda.

Iwan Franko, Poeta zdrady (1897) —

Smutne prawdziwie musiały być czasy, w których genialny poeta strąconym został na tak błędne drogi i smutno musi być z takim narodem, który tego rodzaju poetę uważa bez wszelkich zastrzeżeń za największego swego bohatera narodowego i proroka, karmi swe młode pokolenia pełnymi jadu utworami jego ducha.

Wilhelm Bruchnalski, Wstęp do Konrada Wallenroda (1922) —

Ani bowiem najsubtelniejsze sumienie społeczne, ani najdelikatniejsze poczucie prawa, wyjąwszy ograniczoną tartufferię, nie uzna wielkiego czynu Konradowego za zbrodnię zdrady, której i na podstawie najdawniejszych mniemań, i dzisiejszych teorii dopuszczać się można jedynie na własnych rodakach i swoich najbliższych, nie na wrogu, którego się tylko zwalcza, pokonywa i tępi wszelkimi możliwymi sposobami.

Jan Lechoń, Mickiewicz (1955) —

Dramat bohatera, który ginie moralnie przez użycie tej broni [zdrady], odkrywa nam przecież rozdźwięk między tym, co Mickiewicz uważał za politycznie dopuszczalne, a jego zasadami moralnymi. Konrad Wallenrod nie był więc wezwaniem do zdrady, ale dramatem zdrady…

17 XII 2013 # # # # # #

Polska między Rosją a Francją

Heinrich Heine, O Polsce:

Polska leży między Rosyą a — Francyą. Leżących przed Francyą Niemiec nie liczę, ponieważ znaczna część Polaków uważała Niemcy za szerokie bagno, które jak najrychlej należy przeskoczyć, aby dostać się do błogosławionej krainy, gdzie najdelikatniejsze fabrykuje się obyczaje i pomady.

Heine odwiedził Polskę w 1822 roku, na dobre dwanaście lat przed — Panem Tadeuszem Mickiewicza, który zresztą frankomanii nie lubił i nie podzielał:

Lecz wtenczas panowało takie oślepienie,
Że nie wierzono rzeczom najdawniejszym w świecie,
Jeśli ich nie czytano w francuskiej gazecie.
Podczaszyc, mimo równość, wziął tytuł markiża;
Wiadomo, że tytuły przychodzą z Paryża,
A natenczas tam w modzie był tytuł markiża.
Jakoż, kiedy się moda odmieniła z laty,
Tenże sam markiż przybrał tytuł demokraty;
Wreszcie z odmienną modą, pod Napoleonem,
Demokrata przyjechał z Paryża baronem;
Gdyby żył dłużej, może nową alternatą
Z barona przechrzciłby się kiedyś demokratą.
Bo Paryż częstą mody odmianą się chlubi,
A co Francuz wymyśli, to Polak polubi.

06 XII 2013 # # # #

Rozkoszny komentarz do «Dziadów»

Z Brązowników Boya-Żeleńskiego:

Są ustępy w listach Mickiewicza, których nie cytuje się nigdy, tak samo jak są niewygodne rzeczy w Biblii, nad którymi się przechodzi milczeniem. Pamiętam z dzieciństwa drobiazg, ale dość charakterystyczny. Ktoś z dawnej Polonii paryskiej ogłosił wspomnienie z jakiegoś wesela, na którym Mickiewicz podobno podochocił sobie trochę, tańczył i śpiewał dość swobodną piosenkę. Na to wyruszyła natychmiast córka [Mickiewicza], p. Maria Gorecka, z protestem przeciw “kalaniu pamięci poety”.

Czy Mickiewicz śpiewał tę piosenkę, czy nie śpiewał, czy ten fakt tak bardzo pokalałby jego pamięć, mniejsza; cytuję to, ponieważ wydaje mi się charakterystyczne. Ale uderzyło mnie to: Mickiewicz jest, obok Fredry, największym naszym humorystą; otóż jak pieczołowicie nasi “monsalwatczycy” ogołocili życie jego z elementu humoru! Z jakąż przyjemnością czytałem w książce Wasylewskiego O miłości romantycznej ów epizod kowieński, jak to Mickiewicz, który był wówczas w “dzikim humorze”, palnął w łeb lichtarzem pana szambelana oraz jak spisano ów nieoszacowany protokół sądu honorowego, który orzekł, aby skoro Adam wchodzi do domu pięknej pani Kowalskiej, “szambelan (jeśli już tam siedzi) natychmiast precz wyruszył, i wzajemnie, jeżeli szambelan wchodzi, a Adam siedzi, Adam precz wyruszył”… Jakiż to rozkoszny komentarz do Dziadów!

05 XII 2013 # #

Mickiewicz o «Sonetach krymskich»

Z listu Mickiewicza do Lelewela (a swoją drogą, co ciekawe i znaczące, z tego wielokrotnie cytowanego ustępu pierwsze zdanie zawsze się gdzieś zawieruszało…):

W Odessie prowadziło się życie oryentalne, a po prostu mówiąc próżniackie. Ale widziałem Krym! Przetrzymałem tęgą burzę morską i byłem jednym z kilku zdrowych, którzy zachowali dosyć siły i przytomności, aby napatrzyć się dowoli ciekawemu widowisku. Deptałem chmury na Czatyrdahu (podobno trapezie starożytnym). Spałem na sofach Girajów i w laurowym gaiku w szachy grałem z klucznikiem nieboszczyka Chana. Widziałem Wschód w miniaturze.

Co pozostało z pamiątek podroży, znaydzie się w Sonetach

01 XII 2013 # #

Wyprawa na Morze Czerwone

Z książki Adama Rzążewskiego Mickiewicz w Odessie (o wyprawie, z której poeta przywiózł Sonety krymskie):

Na pokładzie okrętu, a właściwie w kapitańskiej kajucie, przed odbiciem od lądu czekało podróżnych skromne śniadanie i Mickiewicz p. Kałusowskiego uprosił, żeby przed tą niebezpieczeństw pełną podróżą, śniadanie to, mogące mieć znaczenie stypy pogrzebowej, z nim podzielił. Szlachcic, Bogu ducha winien, nie przypuszczając podstępu, na propozycję się zgodził, a tymczasem, w czasie śniadania na prośbę poety podniesiono kotwicę, okręt na pełne morze wypłynął i zyskano wcale niechętnego i wcale mimo woli na niebezpieczeństwo puszczającego się towarzysza.

26 XI 2013 # #

Nad Maurycym Mochnackim

Bardzo różnie Maurycy Mochnacki, polityk i krytyk literacki, był postrzegany na przestrzeni wieków — ale też w ciągu swojego burzliwego a krótkiego życia. Poniżej trzy sądy nad Mochnackim z jego epoki.

Świadectwo Pawła Popiela z roku 1830 (Pamiętniki (1807-1892)):

Wielkiego księcia wypuszczono z wojskiem i bronią. Mochnacki protestuje. Stanisław Rzewuski, zręczny w sprawach politycznych, rozpuszcza wiadomość, że Mochnacki zelżył dyktatora, który wskutek tego dostał napadu apopleksji, krew mu puszczono. Mochnacki przychodzi na klub (byłem obecny), wchodzi na stół, niedobrze przyjęty. Mówi zręcznie, nawet z uszanowaniem wyraża się o dyktatorze, kończy słowami, że wobec wypuszczenia armii wielkiego księcia, dyktator jest mimowolnym zdrajcą. Ledwo te słowa wyrzekł, powstaje zgiełk nie do opisania, stół usiłują przewrócić, mój brat Wacław dobywa pistoltu, odwodzi i chce Mochnackiemu w łeb strzelić — ledwo pohamowany.. Musiałem Maurycego w tej chwili podziwiać. Stał spokojnie, założywszy ręce, okiem po zgromadzeniu wodził, doczekał, aż ukołysały się fale i wówczas z największym spokojem, ale wzruszonym głosem rzekł: “śmiałych głosów słuchać nie chcecie, przyjdzie czas, kiedy to całe zgromadzenie drżeć będzie ze strachu, będzie błagać o głos śmiały, a głos śmiały się nie odezwie”. Temi kilku wyrazy stał się na nowo panem zgromadzenia. Krzyki: “Niech żyje Mochnacki!”. Takie to są usposobień ludu zebranego gwałtowne odmiany. Dyrektor istotnie zasłabł, albo zasłabnąć potrzebował dla podniesienia zapału publiczności. Mochnacki niepewny o swą osobę został dla lepszego bezpieczeństwa niby zaaresztowany.

Niezbyt sprawiedliwy sąd Juliusza Słowackiego z Beniowskiego:

Wierzę w respublik jedynaka syna —
Mochnacki nim był u nas, ten kostera!
Co wielkich marzeń nie przestając snować,
Przez Dyktatora dał się ukrzyżować.
Wierzę, że powstał w człowieczej postaci,
I szedł na wielki sąd, co kraj rozwidni;
Po drodze wstąpił do arystokracji,
I w tem bez ognia piekle bawił trzy dni;
Potem w książeczce sądził swoich braci,
Tych co, są prawi, i tych, co bezwstydni.
Weń uwierzywszy z dwóch tomów zaczętych,
W emigracyjnych wierzę wszystkich świętych.

I mało znany nagrobek, który Mochnackiemu przygotował sam Adam Mickiewicz (na pomniku krytyka wyryty został jednak inny tekst):

Maurycy Mochnacki. Obywatel polski. Wroga moskiewskiego tajnymi związkami, księgami jawnie wydawanymi, najgorętszymi wystąpieniami, orężem gnębił, szarpał, nękał. Dla ojczyzny więzienie, rany, wygnanie wycierpiał. Gdy po upadku państwa pracował nad spisaniem dziejów Polski, zbieraniem materiałów do historii ostatniej wojny, zrealizowaniem zamysłu, w toku pracy zmarł w roku 1834, kiedy ciało sprzeniewierzyło się tak wielkiemu duchowi. Miał lat 31. Towarzysze boju.

19 XI 2013 # # # # #

Armia Napoleona w Polsce

Z Jerzego Wojciecha Borejszy biografii Armanda Lévy’ego pod tytułem Sekretarz Adama Mickiewicza:

Oto jedna z opowieści Mickiewicza w przekazie przyjaciół Francuzów: Było to w czasie największych mrozów. Polacy żyli w nieustającym niepokoju, w gorączkowym oczekiwaniu. Co rano zaglądano do termometru, z przerażeniem widziano, iż coraz niżej spada. Tymczasem nadchodziły coraz nowe wojska i wszystko było nimi przepełnione: domy, gmachy publiczne, szkoła, w której wówczas znajdował się Mickiewicz. Zimno wciąż potężniało. Po salach, w sieniach, wszędzie żołnierzom rozpalano ognie. […] Starsi wojacy nie kładli się nigdy na spoczynek: w nocy, naokoło ogni, znajdowano ich zawsze z głową wspartą na łokciu, marzących. Utracili byli sen, tak przyzwyczajeni do niewygód, tak odzwyczajeni od dłuższego spoczynku. Zanadto to było dla jednych a tych samych ludzi rozpoczynać swój zawód w 1792 roku i znajdować się jeszcze pod bronią w 1812 roku. Było to wysilenie bezmierne. Więc się im też ta krwawa historia wciąż obracała w myśli: marzyli i marzyli o niej. Mickiewicz, wpatrując się godzinami w twarze tych wiarusów, rzekł im pewnego dnia z powagą nie licującą z jego dziecinnym wiekiem: “Jużeście bardzo starzy, czemuż więc opuściliście wasz kraj, aby aż tutaj podążyć?”

A wtenczas owi grenadierzy, pokręcając siwego wąsa: “Bo nie mogliśmy go opuścić, zostawić go samego”.

— Czyli, oczywiście, Napoleona.

Mickiewicz przez całe życie wracał do wspomnień 1812 roku, kiedy miał ledwie trzynaście lat — a kampanii napoleońskiej poświęci przecież niemało wersów Pana Tadeusza.

17 XI 2013 # # #

O nauce i cnocie

Z rozmyślań Boya (Brązownicy):

Kiedy byłem w szkole, budzili we mnie szczerą antypatię owi filareci, filomaci i promieniści, którzy wypisywali sobie jako godło “naukę i cnotę”. To są rzeczy, które starsi zalecają młodym, a przeciw którym młodzi się buntują lub sobie z nich kpią; ale żeby młody sam sobie stawiał za ideał naukę i cnotę, to mi się wydawało potworne. Nie ręczę, że czy się bardzo myliłem i czy Mickiewicz byłby daleko zaszedł przy tych godłach, gdyby życie nie wypisało mu rychło na czole innych: namiętność i cierpienie.

12 XI 2013 # # #

Mickiewicz prozaiczny

Chyba jedna z najwyżej brwi podnoszących kart polskiego romantyzmu — przytoczona przez Boya anegdota ze Wspomnień Michała Budzyńskiego. O którego dokładnie pułkownika chodzi, ustalić się nie udało.

Pułkownik Kamiński dziwne miewał halucynacje, które sprowadzał natchnieniem umysłu swego pobożnymi pieśniami. Miał zwyczaj, a raczej postanowił był sobie dwie godziny dnia każdego wyśpiewywać psalmy Dawida, każąc żonie towarzyszyć sobie na fortepianie. Wyobraził sobie, że wprzód nim był pułkownikiem Kamińskim, przepędził jedno życie na oborze i spełniał funkcje krowy. Toteż głos jego był tak ryczący, że żona wzbraniała się towarzyszyć mu fortepianem. Mąż sprowadził Mickiewicza, a mistrz powagą swoją wręczył Kamińskiemu laskę grubą, mówiąc: “Daję ci moc nieposłuszną żonę do uległości tym kijem przyprowadzić”. Były płacze w domu i aż krewny żony, p. Jakub Malinowski, musiał łagodnie pomiarkowywać męża…

24 X 2013 # # #

Ślub Micheleta

Z Jerzego Wojciecha Borejszy biografii Armanda Lévy’ego pod tytułem Sekretarz Adama Mickiewicza:

12 marca 1849 roku Michelet żeni się powtórnie. Bliscy — córka i zięć, Lévy i inni — nie bez niepokoju idą na tę ceremonię. Po dziesięciu latach wdowieństwa wielki historyk uwikłał się w mocno ekscentryczną przygodę, utrzymaną co prawda w stylu epoki.

Panna Mialaret, nauczycielka w Wiedniu, zasypywała Micheleta patetycznymi listami; zapragnął znaleźć męża dla uwielbiającej go dziewczyny, która utrzymywała, że zawdzięcza wszystko jego dziełom. Wybór padł na Eugeniusza Noëla. Michelet z największym entuzjazmem czytał mu listy panny Mialaret i namawiał do szczęścia, które samo idzie do ręki. Ale listy te nie zachwyciły Eugeniusza Noëla. Uważał je za deklamatorskie. Gorąco podziękował Micheletowi, oznajmiając, że dobrze mu ze starą matką i boi się dać jej synowę. Wymowna pani Mialaret nie mogła wzruszyć Noëla, ale za to podbiła Micheleta, który zamiast popierać przyjaciela, sam wszedł w szranki.

Świadkami na ślubie byli Béranger i Mickiewicz. Mickiewicz najpierw omal się nie spóźnił na uroczystość. Przybył w ostatniej chwili, w pośpiechu, w nie swoim ubraniu. Później w merostwie zagadał się z Bérangerem i na pytanie urzędnika municypalnego o wiek podał dwanaście — numer domu, z którego niedawno się wyprowadził. Widząc zdumioną twarz urzędnika poprawił się, podając czterdzieści dwa — numer swego nowego mieszkania. Wreszcie ustalono, że świadek Micheleta ma lat pięćdziesiąt.

Mickiewicz miał powody, aby być zaaferowanym w czasie ślubu przyjaciela. Trzy dni później jako redaktor naczelny rozpoczął wydawanie “Trybuny Ludów”. Dziennikowi temu zawdzięczał Mickiewicz miano socjalisty.

17 X 2013 # # #

Kartka z 1848 roku

Z Jerzego Wojciecha Borejszy biografii Armanda Lévy’ego pod tytułem Sekretarz Adama Mickiewicza kartka z historii paryskiej rewolucji 1848 roku:

W dniach powstania czerwcowego jeden z emigrantów polskich, Józef Jeżewski, z gałązką w ręku wmieszał się między walczących, aby ich pogodzić. Po obu stronach barykady uznano go za pomyleńca. Wobec tego, że nie ustawał w swojej agitacji, musiano go w końcu aresztować. W ten sposób znalazł się w Conciergerie. Groziła mu deportacja. Prefekt policji obiecał zwolnić Jeżewskiego, jeżeli zgoli zbyt długą brodę — i wtedy, i później oznakę wichrzycieli, anarchistów i socjałów wszelkiego autoramentu. Żona doniosła Jeżewskiemu o “okrutnym żądaniu” prefekta. Wychodźca odmówił wołając: “Jeśli ja nie jestem winny, to cóż winna moja broda?” Nie było rady. Jedynym człowiekiem, którego Jeżewski mógł usłuchać, był Mickiewicz. Poeta powędrował do więzienia z nożycami w kieszeni.

08 X 2013 # # #