Wiersz Stanisława Korab-Brzozowskiego Próżnia:
Drzewo samotne, obnażone
Podnosi chude swe ramiona,
Rozpaczy hymny śle chropawe
Do stalowego nieba próżni.
Pod drzewem stoi krzyż zmurszały,
Na nim rozpięty Chrystus kona,
Wznosząc swe oczy beznadziejne
Do stalowego nieba próżni.
Pod krzyżem dusza ma cierpiąca
Z otchłani czarnej swej nicości
Wznosi pragnienia obłąkane
Do stalowego nieba próżni.
11
X
2014
#poezja
#Stanislaw Korab-Brzozowski
#XX wiek
Z książki Miłosza Spiżarnia literacka fragment o Wasiliju Rozanowie (Duszyczka Rozanowa):
Wasilij Rozanow (1856-1919) był myślicielem i publicystą obozu wręcz przeciwnego niż pisarze postępowej inteligencji jak Bieliński, Dobrołubow, Czernyszewski. Postać wzorowego bolszewika pojawiła się w literaturze rosyjskiej na wiele dziesiątków lat przedtem, nim stała się rzeczywistością. Był nią bohater powieści Czernyszewskiego Czto diełat’? (Co robić?). Jak to, co robić? — odpowiadał Rozanow. — Gdy jest lato, zbierać owoce i jagody. Robić z nich konfitury, a potem pić z nimi herbatę.
Dodajmy, że miłość do Dostojewskiego Rozanow posunął tak daleko, że ożenił się z Suslichą, czyli Apolinarią Susłową, mającą tę zaletę, że była przez pewien czas kochanką powieściopisarza. Później Susłowa nie chciała dać mu rozwodu, wskutek czego jego drugie małżeństwo było właściwie konkubinatem.
W swojej publicystyce Rozanow był postacią malowniczą, to znaczy pisał tak, że nikt go nie mógł brać poważnie.
10
X
2014
#Czeslaw Milosz
#Wasilij Rozanow
#XX wiek
Wiersz Walta Whitmana Mężny, przezorny, wierny i mój drogi towarzysz w przekładzie Zenona Przesmyckiego (Miriama):
Z mozołem wędrując przez lasy Wirginii,
Przy szmerze liści uschniętych, które trącała ma stopa (jesień to była podówczas),
Ujrzałem u dębu podnóża mogiłę żołnierza;
Ranny śmiertelnie, tu zmarł i pogrzebion w ucieczce (łatwo zrozumieć to mogłem);
Krótki spoczynek w południe, potem dalej! czas pędził, lecz został ten napis,
Nabazgrany na deseczce, przybity na drzewie nad grobem:
Mężny, przezorny, wierny i mój drogi towarzysz.
Długo, długo dumałem, potem w dalszą udałem się drogę;
Wiele zmian potem czas przyniósł, wiele scen i zjawisk życiowych;
Jednak często, o różnym czasie i na różnym miejscu,
W cichej samotni lub w rozruchu miasta, powoli albo z wielką gwałtownością
W oczach mi staje grób nieznanego żołnierza — i prosty, szczery ów napis w lasach Wirginii:
Mężny, przezorny, wierny i mój drogi towarzysz.
09
X
2014
#Walt Whitman
#Zenon Przesmycki
#poezja
#XIX wiek
Dwa wiersze o kobietach nieznajomych; pierwszy — Charles’a Baudelaire’a, Do przechodzącej, w przekładzie Mieczysława Jastruna:
Miasto wokół mnie tętniąc huczało wezbrane.
Smukła, w żałobie, w bólu swym majestatyczna
Kobieta przechodziła, a jej ręka śliczna
Lekko unosiła wyhaftowaną falbanę.
Zwinna, szlachetna, z posągowymi nogami.
A ja piłem, skurczony, dziwaczny przechodzień,
W jej oku, niebie modrym, gdzie huragan wschodzi,
Rozkosz zabijającą i słodycz, co mami.
Błyskawica… i noc! — pierzchająca piękności,
Co błyskiem oka odrodziłaś moje serce,
Czyliż cię mam zobaczyć już tylko w wieczności?
Gdzieś daleko! Za późno! Może nigdy więcej!
Bo nie wiesz, dokąd idę, nie wiem, gdzieś przepadła,
Ty, którą mógłbym kochać, ty, coś to odgadła!
I Czesława Miłosza Esse:
Przyglądałem się tej twarzy w osłupiniu. Przebiegały światła stacji metra, nie zauważałem ich. Co można zrobić, jeżeli wzrok nie ma siły absolutnej, tak, żeby wciągał przedmioty z zachłyśnięciem się szybkości, zostawiając za sobą już tylko pustkę formy idealnej, znak, niby hieroglif, który uproszczono z rysunku zwierzęcia czy ptaka? Lekko zadarty nos, wysokie czoło z gładko zaczesanymi włosami, linia podbródka — ale dlaczego wzrok nie ma siły absolutnej? — i w różowawej bieli wycięte otwory, w których ciemna błyszcząca lawa. Wchłonąć tę twarz, ale równocześnie mieć ją na tle wszystkich gałęzi wiosennych, murów, fal, w płaczu, w śmiechu, w cofnięciu jej o piętnaście lat, w posunięciu naprzód o trzydzieści lat. Mieć. To nawet nie pożądanie. Jak motyl, ryba, łodyga rośliny, tylko rzecz bardziej tajemnicza. Na to mi przyszło, że po tylu próbach nazwania świata umiem już tylko powtarzać w kółko najwyższe, jedyne wyznanie, poza które żadna moc nie może sięgnąć: ja jestem — ona jest. Krzyczcie, dmijcie w trąby, utwórzcie tysiączne pochody, skaczcie, rozdzierajcie sobie ubrania, powtarzając to jedno: jest! I po co zapisano stronice, tony, katedry stronic, jeżeli bełkocę, jakbym był pierwszym, który wyłonił się z iłu na brzegach oceanu? Na co zdały się cywilizacje Słońca, czerwony pył rozpadających się miast, zbroje i motory w pyle pustyń, jeżeli nie dodały nic do tego dźwięku: jest?
Wysiadła na Raspail. Zostałem z ogromem rzeczy istniejących. Gąbka, która cierpi, bo nie może napełnić się wodą, rzeka, która cierpi, bo odbicia obłoków i drzew ne są obłokami i drzewami.
08
X
2014
#Charles Baudelaire
#Czeslaw Milosz
#poezja
#XIX wiek
#XX wiek
#Mieczyslaw Jastrun
Wiersz Edmonda Haracourta Z księgi: Seul w przekładzie Stanisława Korab-Brzozowskiego:
Mistrzu! tkwiące w przestrzeni prawo ostateczne,
Źródło prawd wszelkich, których szukamy jałowo,
Ciebie wzywam, o blasku prawdy, boskie Słowo,
Ty, który trwasz, gdy wszystko mija — niestatecznie.
Jeśli kiedy zgrzeszyłem w chwili zapomnienia,
Jeślim duszę mą zbrukał i upadłem w drodze,
Ty, iż widzisz, gdy szukam, wiesz, gdy błądzę srodze,
Racz obmyć serce moje z brudu i splamienia.
Sprawiedliwości, morska latarnio przedwieczna!
Rzuć odblask swej jasności na drogi mej cienie,
A jeśli ręka komu zadała cierpienie,
O wskaż go, by mnie boleść ruszyła serdeczna.
Uczyń, by nikt stąd z płaczem nie odszedł ode mnie,
Umocnij moją duszę, niech się stanie chrobra,
Niech słodycz przebaczenia napełni ją dobra
I mądrość, która wszystkie wskroś przenika ciemnie.
07
X
2014
#poezja
#Stanislaw Korab-Brzozowski
#XX wiek
#Edmond Haraucourt