Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

Ekonomiczna myśl Słowackiego

W swoim mocno postarzałym eseju O «Lalce» Bolesława Prusa cytuje Jan Kott jeden z listów Juliusza Słowackiego do Teofila Januszewskiego (luty 1849):

Mówię więc, kawałek ziemi miej, i to nie wioskę, ale folwark bardzo obfity i zamożny… jeżeli trzeba, kilka jeszcze takich folwarków zbuduj i puść chłopom parobkom w dzierżawę, ale nie zapuszczaj się w skupowanie wiosek ani sądź, iż to jest pewne w dzisiejszych czasach… Nie wrastajmy w grunt jak dęby ani chciejmy podobnej dębom trwałości; duchy dębów cierpią, że sobie na lat tysiące piekielną nieruchomość u Boga uprosiły, ptakom zazdroszczą, komarom nawet, które chwilkę żyją wesoło, w złotym słońca promieniu ulatując, gwoli duchowi, który ulatywać pragnie…

20 XI 2013 # #

Nad Maurycym Mochnackim

Bardzo różnie Maurycy Mochnacki, polityk i krytyk literacki, był postrzegany na przestrzeni wieków — ale też w ciągu swojego burzliwego a krótkiego życia. Poniżej trzy sądy nad Mochnackim z jego epoki.

Świadectwo Pawła Popiela z roku 1830 (Pamiętniki (1807-1892)):

Wielkiego księcia wypuszczono z wojskiem i bronią. Mochnacki protestuje. Stanisław Rzewuski, zręczny w sprawach politycznych, rozpuszcza wiadomość, że Mochnacki zelżył dyktatora, który wskutek tego dostał napadu apopleksji, krew mu puszczono. Mochnacki przychodzi na klub (byłem obecny), wchodzi na stół, niedobrze przyjęty. Mówi zręcznie, nawet z uszanowaniem wyraża się o dyktatorze, kończy słowami, że wobec wypuszczenia armii wielkiego księcia, dyktator jest mimowolnym zdrajcą. Ledwo te słowa wyrzekł, powstaje zgiełk nie do opisania, stół usiłują przewrócić, mój brat Wacław dobywa pistoltu, odwodzi i chce Mochnackiemu w łeb strzelić — ledwo pohamowany.. Musiałem Maurycego w tej chwili podziwiać. Stał spokojnie, założywszy ręce, okiem po zgromadzeniu wodził, doczekał, aż ukołysały się fale i wówczas z największym spokojem, ale wzruszonym głosem rzekł: “śmiałych głosów słuchać nie chcecie, przyjdzie czas, kiedy to całe zgromadzenie drżeć będzie ze strachu, będzie błagać o głos śmiały, a głos śmiały się nie odezwie”. Temi kilku wyrazy stał się na nowo panem zgromadzenia. Krzyki: “Niech żyje Mochnacki!”. Takie to są usposobień ludu zebranego gwałtowne odmiany. Dyrektor istotnie zasłabł, albo zasłabnąć potrzebował dla podniesienia zapału publiczności. Mochnacki niepewny o swą osobę został dla lepszego bezpieczeństwa niby zaaresztowany.

Niezbyt sprawiedliwy sąd Juliusza Słowackiego z Beniowskiego:

Wierzę w respublik jedynaka syna —
Mochnacki nim był u nas, ten kostera!
Co wielkich marzeń nie przestając snować,
Przez Dyktatora dał się ukrzyżować.
Wierzę, że powstał w człowieczej postaci,
I szedł na wielki sąd, co kraj rozwidni;
Po drodze wstąpił do arystokracji,
I w tem bez ognia piekle bawił trzy dni;
Potem w książeczce sądził swoich braci,
Tych co, są prawi, i tych, co bezwstydni.
Weń uwierzywszy z dwóch tomów zaczętych,
W emigracyjnych wierzę wszystkich świętych.

I mało znany nagrobek, który Mochnackiemu przygotował sam Adam Mickiewicz (na pomniku krytyka wyryty został jednak inny tekst):

Maurycy Mochnacki. Obywatel polski. Wroga moskiewskiego tajnymi związkami, księgami jawnie wydawanymi, najgorętszymi wystąpieniami, orężem gnębił, szarpał, nękał. Dla ojczyzny więzienie, rany, wygnanie wycierpiał. Gdy po upadku państwa pracował nad spisaniem dziejów Polski, zbieraniem materiałów do historii ostatniej wojny, zrealizowaniem zamysłu, w toku pracy zmarł w roku 1834, kiedy ciało sprzeniewierzyło się tak wielkiemu duchowi. Miał lat 31. Towarzysze boju.

19 XI 2013 # # # # #

Głosy wobec starożytności

Na marginesie sporu klasyków z romantykami wypowiedź filomaty Józefa Sękowskiego (z dzieła pod tytułem Collectanea do dziejów Ojczystych) przytoczona przez Maurycego Mochnackiego w rozprawie O duchu i źródłach poezji w Polszcze:

My na Zachodzie jesteśmy dziedzicami nie tylko oświaty dawnych Greków i Rzymian, ale nawet ich sposobu myślenia, uczuć i imaginacji. Jesteśmy uczniami tych ludów, nawet po większej części w dowcipie i w zabawach naszych; ani czuć umiemy innej piękności nad tę, jaką nam wyobrazili starożytni, ani myśleć inaczej, jak podług prawideł od nich wymyślonych; co większa, takeśmy się wyzuli z siebie samych dla Greków i Rzymian, tak dalece posunęliśmy śmieszność niewolniczego naśladowania mistrzów, których nam traf nadarzył, że dotąd śpiewamy z zapałem ich bóstwa, chociaż w nie wierzyć nie chcemy; że gwałtem zmuszamy siebie do uwielbiania dziwolągów ich imaginacji, chociaż czujemy całą ich niedorzeczność; że na koniec zapomniawszy na prawa serca, które same wybierać powinno w przyrodzeniu przedmioty swego upodobania, utworzyliśmy sobie sztuczną imaginacją, sztuczne piękności i sztuczne pojęcie z nami ani z otaczającym nas światem żadnego nie mające związku.

Nie chcę bynajmniej obrażać klasyków, to jest usiłujących myśleć głowami starożytnych Greków, ale uczucia Niemca lub polaka w XIX wieku przybrane w kupidynki, fauny i satyry nie inne czynią na mnie wrażenie, jak drzewa sadowe postrzyżone w sztuczne postacie i niezgrabnie naśladujące posągi i urny.

18 XI 2013 # # #

Armia Napoleona w Polsce

Z Jerzego Wojciecha Borejszy biografii Armanda Lévy’ego pod tytułem Sekretarz Adama Mickiewicza:

Oto jedna z opowieści Mickiewicza w przekazie przyjaciół Francuzów: Było to w czasie największych mrozów. Polacy żyli w nieustającym niepokoju, w gorączkowym oczekiwaniu. Co rano zaglądano do termometru, z przerażeniem widziano, iż coraz niżej spada. Tymczasem nadchodziły coraz nowe wojska i wszystko było nimi przepełnione: domy, gmachy publiczne, szkoła, w której wówczas znajdował się Mickiewicz. Zimno wciąż potężniało. Po salach, w sieniach, wszędzie żołnierzom rozpalano ognie. […] Starsi wojacy nie kładli się nigdy na spoczynek: w nocy, naokoło ogni, znajdowano ich zawsze z głową wspartą na łokciu, marzących. Utracili byli sen, tak przyzwyczajeni do niewygód, tak odzwyczajeni od dłuższego spoczynku. Zanadto to było dla jednych a tych samych ludzi rozpoczynać swój zawód w 1792 roku i znajdować się jeszcze pod bronią w 1812 roku. Było to wysilenie bezmierne. Więc się im też ta krwawa historia wciąż obracała w myśli: marzyli i marzyli o niej. Mickiewicz, wpatrując się godzinami w twarze tych wiarusów, rzekł im pewnego dnia z powagą nie licującą z jego dziecinnym wiekiem: “Jużeście bardzo starzy, czemuż więc opuściliście wasz kraj, aby aż tutaj podążyć?”

A wtenczas owi grenadierzy, pokręcając siwego wąsa: “Bo nie mogliśmy go opuścić, zostawić go samego”.

— Czyli, oczywiście, Napoleona.

Mickiewicz przez całe życie wracał do wspomnień 1812 roku, kiedy miał ledwie trzynaście lat — a kampanii napoleońskiej poświęci przecież niemało wersów Pana Tadeusza.

17 XI 2013 # # #

Pierwsze kawiarnie warszawskie

Z Anieli Kowalskiej Mochnackiego i Lelewela:

Rozkwit kawiarni w owej epoce wiąże się niewątpliwie z rozkwitem życia literackiego i literackiej fajki, co znajdzie wyraz w obrazowym uogólnieniu, mówiącym o ciężkich kłębach dymu, które unosiły się nad całym okresem romantyzmu. Nieliczne salony literackie były ekskluzywne. “O tych obiadach uczonych — napisze później Wójcicki — przychodziły do nas szczegóły na zebraniach w kawiarniach literackich”.

Kawiarnie były giełdą bieżących opinii w sprawach artystycznych, tyczących teatru, koncertu czy nowo ukazujących się dzieł romantycznych.

”…chciałbym być u «Kopciuszka», żeby słyszeć debata, jakie się musiały toczyć o moją osobę” — pisał Chopin w liście z Warszawy do przyjaciela po świeżo odegranym publicznie koncercie. Była to najważniejsza, jak informuje K.W. Wójcicki, kawiarnia “pod znakiem Kopciuszka” otworzona w r. 1819 na Długiej ulicy. A że mieściła się niedaleko Teatru Narodowego i Szkoły Muzycznej (Konserwatorium) na placu Zamkowym, więc przeważali tu artyści teatru i opery, którzy później wraz z towarzyszącymi im literatami i redaktorami przenieśli się do kawiarni w “Suchym Lesie”, także przy ulicy Długiej.

Canaletto, Ul. Długa

Do ulubionych (może dla jej centralnego położenia na Krakowskim Przedmieściu przy ulicy Koziej) przez studentów i literatów wszelkiego wieku i autoramentu należała tzw. “Kawa Brzezińskiej”, zasobna we wszystkie ówczesne pisma i gazety, a z późniejszych lat głośna “Honoratka” przy ul. Kapitulnej i Miodowej, o sali “ciemnej i zakopconej od fajczanego dymu”, czy “Dziurka” przy tejże ulicy, którą upodobał sobie szczególnie Bronikowski “i wraz z przyjaciółmi swoimi zaczął w poobiednich godzinach nawiedzać”, a “za jego przykładem schodzili się — wedle relacji Wójcickiego — dwaj bracia Mochnaccy, J.B. Zaleski, Ludwik Żukowski, Goszczyński, Nabielak, Maurycy Gosławski”.

“Kopciuszek”, “Honoratka”, “Dziurka” — to były te nieliczne nazwy wydobyte i wyrwane poprzez wspomnienia i opisy z niepamięci czasu. Kawiarnie mnożyły się nader szybko. “Przewodnik Warszawski” z r. 1826 wymienia ich tylko 9, a “Przewodnik” z r. 1829 — już 33. […]

“Drobny to pozornie szczegół kawiarnia — zauważa […] Chałasiński — ale jakże nieszlachecka instytucja”. I przypomniał, że do jedynej kawiarni, jaką prowadziła Jonaszowa w Lublinie w końcu XVIII stulecia, wedle relacji Kajetana Koźmiana, tylko “uboższa palestra uczęszczała, bo każdy z poważniejszych obywateli sądziłby ubliżać swojej godności, gdyby go w oberży [a tym mianem obejmowano kawiarnie], w sklepie lub na jarmarku spotkano”.

Kawiarnia jednak — czy chciał tego Koźmian, czy nie — stawała się instytucją czasów romantycznych […]

(Obraz powyżej: wspominana właśnie z kawiarni ulica Długa pióra Canaletta z 1778 roku, a więc na dobre czterdzieści lat przed “literackimi fajkami”).

16 XI 2013 # # # # #