Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

Warszawskie getto w 1948 roku

W 1948 David Seymour — urodzony w 1911 roku w Polsce jako Dawid Szymin — wyruszył na misję UNICEF po Europie, by fotografować losy dzieci po drugiej wojnie światowej. Poniżej cztery zdjęcia z Warszawy. Gruzy na dwóch pierwszych to wszystko, co zostało z getta.

David Seymour

David Seymour

David Seymour

David Seymour

Inne zdjęcia autora zobaczyć można na stronie Time.com.

20 X 2013 # # # #

Wilkins o literaturze

Refleksja nad literaturą Johna Wilkinsa z roku 1641, z dzieła pod tytułem Merkury albo tajemnica i szybkonogi posłaniec — w tłumaczeniu Tomasza Bieronia, cytowane w jednej z książek Umberto Eco. Oryginalną wersję cytatu można zobaczyć na stronie Biblioteki Kongresu.

Jak dziwną rzeczą musiała się wydawać sztuka pisania, kiedy została wynaleziona, możemy ocenić po zachowaniu niedawno odkrytych Amerykanów, którzy zdumieli się, że człowiek może rozmawiać z księgami i nie chcieli uwierzyć, że papier może mówić…

Jest na ten temat piękna anegdota, która opowiada o indiańskim niewolniku. Wysłany przez swego pana z koszykiem fig i listem, zjadł po drodze znaczną część powierzonego mu ładunku, przekazując resztę fig osobie, dla której były przeznaczone. Osoba ta przeczytała list, po czym nie znalazłszy odpowiedniej ilości fig, oskarżyła niewolnika o ich zjedzenie, mówiąc, że list świadczy przeciwko niemu. Lecz Indianin, nie zważając na ten dowód, bez wahania wyparł się swego postępku, przeklinając papier jako fałszywego i kłamliwego świadka.

Wysłany po raz drugi z podobnych ładunkiem i listem wymieniającym dokładną liczbę fig, które miały być doręczone, zwyczajowo już pożarł po drodze znaczną ich część. Jednak nie odważył się tknąć owoców, zanim dla uniknięcia dalszych oskarżeń nie schował listu pod kamień, pewien, że jeżeli list nie będzie go widział jedzącego figi, to na niego nie doniesie. Jednak kiedy został oskarżony jeszcze gwałtowniej niż poprzednio, wyznał swą winę, wyraził podziw dla czarodziejskich mocy papieru i na przyszłość przyrzekł sprawować się rzetelnie, cokolwiek mu się zleci.

19 X 2013 #

Sceptycyzm anno domini 1872

Z wydanych anonimowo w 1872 roku Pamiętników sceptyka Juliana Kaliszewskiego — godny zapamiętania cytat:

Biedni ludzie!… W rozpaczy po niefortunnych wycieczkach na mądrość i wielkość jak mogą, tak się pocieszają. Przynajmniej życie przepędźmy wesoło! — wołają i nuże to w bitwy i wojny, kiedy już się znudzili siedzieć w domu spokojnie; to w wiedzę i uczoność, kiedy im się sprzykrzyło nic nie robić; to w odkrycia ziem nowych, kiedy już nic ze swoich gniazd wycisnąć więcej nie mogą. Bawią się do upadłego aby dalej, aby zapomnieć o wiszącym nad nimi mieczu Damoklesa pod postacią śmierci i nicości. A gdy już wszelkie pomysły co do ziemi zostały wyczerpane, dalejże z fantazją o niebie gwiaździstem, nuż o koncept, czyby i tam dostać się nie można?… To im się jakoś nie udaje, ależ trudno znów przyznać człowiekowi, że mu się coś nie powiodło. Po rozum tedy do głowy i… i w miejsce cielesnej wędrówki po nieskończoności, wymarzył sobie duchową — nieśmiertelność po śmierci!!! To go najwięcej zabawiło, to mu się najlepiej podobało, z natury przepada za kontrastem. Nuż tedy tworzyć sobie cały świat za grobem, podobny temu, w którym żyje, ale w nieskończonem spotęgowaniu, a tak nieskończonem, że sam tego pojąć nie zdolny, i to go właśnie zachwyca i dziwuje się własnemu dowcipowi i powiada sobie, że jest dla tego wielki i nieśmiertelny, że ma pojęcia niepojęterisum teneatis?

Rozradowany do żywego tym swoim wynalazkiem, dalejże się cieszyć a cieszyć tak, że gotów na wszystko już się poświęcić, na śmierć nawet, bo tam, oh! bo tam jest cóś, co mu za wszystko kiedyś wynagrodzi; tam, według jednych, sama jasność i harmonia i duchowość taka, że — aż jej nie ma; tam, według drugich, wszystko tak jak tu, ale wszystko dobre, nieskończenie lepsze, doskonalesze, obfitsze, smaczniejsze i wszystkie -sze jakie tylko są; tam, według innych jeszcze, sama tylko rozkosz przez całe niepojętej światłości i piękności siedm nieb, wpośród najcudowniejszej muzyki, jakiej tu ucho nie słyszało, wpośród samych przedziwnych cherubinów i huryssek, gdzie naturalnie szóste przykazanie już wcale nie istnieje…

I otóż marzą, marzą, a podczas tego marzenia pozwalają ze sobą wszystko robić, nawet rżnąć się na kawałki, gdyby to się komu podobało, jak bywały przypadki. To ich najmilsza rozkosz, a gdy zaczynają troski i choroby ścigać, do niej się uciekają, w niej toną — rozszczęśliwieni!…

Biedni wy ludzie!

18 X 2013 # #

Ślub Micheleta

Z Jerzego Wojciecha Borejszy biografii Armanda Lévy’ego pod tytułem Sekretarz Adama Mickiewicza:

12 marca 1849 roku Michelet żeni się powtórnie. Bliscy — córka i zięć, Lévy i inni — nie bez niepokoju idą na tę ceremonię. Po dziesięciu latach wdowieństwa wielki historyk uwikłał się w mocno ekscentryczną przygodę, utrzymaną co prawda w stylu epoki.

Panna Mialaret, nauczycielka w Wiedniu, zasypywała Micheleta patetycznymi listami; zapragnął znaleźć męża dla uwielbiającej go dziewczyny, która utrzymywała, że zawdzięcza wszystko jego dziełom. Wybór padł na Eugeniusza Noëla. Michelet z największym entuzjazmem czytał mu listy panny Mialaret i namawiał do szczęścia, które samo idzie do ręki. Ale listy te nie zachwyciły Eugeniusza Noëla. Uważał je za deklamatorskie. Gorąco podziękował Micheletowi, oznajmiając, że dobrze mu ze starą matką i boi się dać jej synowę. Wymowna pani Mialaret nie mogła wzruszyć Noëla, ale za to podbiła Micheleta, który zamiast popierać przyjaciela, sam wszedł w szranki.

Świadkami na ślubie byli Béranger i Mickiewicz. Mickiewicz najpierw omal się nie spóźnił na uroczystość. Przybył w ostatniej chwili, w pośpiechu, w nie swoim ubraniu. Później w merostwie zagadał się z Bérangerem i na pytanie urzędnika municypalnego o wiek podał dwanaście — numer domu, z którego niedawno się wyprowadził. Widząc zdumioną twarz urzędnika poprawił się, podając czterdzieści dwa — numer swego nowego mieszkania. Wreszcie ustalono, że świadek Micheleta ma lat pięćdziesiąt.

Mickiewicz miał powody, aby być zaaferowanym w czasie ślubu przyjaciela. Trzy dni później jako redaktor naczelny rozpoczął wydawanie “Trybuny Ludów”. Dziennikowi temu zawdzięczał Mickiewicz miano socjalisty.

17 X 2013 # # #

Barthes o krytyce

Fenomenalny fragment z Mitologii Rolanda Barthes’a — rozdział pod tytułem Niema i ślepa krytyka w przekładzie Adama Dziadka.

Krytycy (literaccy lub teatralni) używają często dwóch dość szczególnych argumentów. Pierwszy polega na ogłoszeniu ni stąd, ni zowąd, że obiekt owej krytyki jest nieuchwytny, a w konsekwencji ona sama okazuje się zbędna. Drugi argument, pojawiający się także co jakiś czas, polega na przyznaniu się do zbytniej głupoty, zbytniej ignorancji uniemożliwiającej zrozumienie dzieła, które uchodzi za filozoficzne: sztuka Henriego Lefebvre’a o Kierkegaardzie wywołała wśród naszych najlepszych krytyków (nie mówię o tych, którzy otwarcie wyznają własną głupotę) tę jakąś paniczną imitację głupstwa (która miała, rzecz jasna, zdyskredytować Lefebvre’a zesłanego do krainy czysto rozumowego cudactwa).

Czemuż więc owa krytyka ogłasza co jakiś czas swą niemoc lub swoje niezrozumienie? Na pewno nie ze skromności: nie ma większej wygody niż przyznanie się do niezrozumienia egzystencjalizmu, nie ma większej ironii, a tym samym większej pewności siebie, niż wstydliwe ujawnienie bezradności wobec filozofii Nadzwyczajności; i nie ma nic bardziej bojowego niż obrona nieuchwytności poezji.

Wszystko to faktycznie oznacza ten stopień pewności własnej inteligencji, wobec którego wyznanie, że się nie rozumie, kwestionuje klarowność autora, a nie własnego umysłu: udaje się głupstwo, aby tym łatwiej wywołać wśród publiczności wrzawę i pyszałkowato obrócić wspólną impotencję we wspólną inteligencję. Znamy dobrze takie postępowanie z salonu Verdurinów: “Ja, który z zawodu jestem inteligentny, nic z tego nie rozumiem; ale wy też nic z tego nie rozumiecie, jesteście więc tak samo inteligentni, jak ja”.

Prawdziwe oblicze tych sezonowych wyznań braku kultury stanowi stary, obskurancki mit, według którego myśl jest szkodliwa, gdy nie podlega kontroli “zdrowego rozsądku” i “uczucia”: Wiedza to Zło, oba wyrosły na tym samym drzewie; kultura jest dozwolona pod warunkiem, że ogłasza się co pewien czas marność jej celów i granice jej potęgi (w tej sprawie warto porównać myśli Grahama Greena o psychologach i psychiatrach); idealna kultura powinna być tylko łagodnym retorycznym popisem, sztuką słowa świadczącą o chwilowej wylewności duszy. Ta stara romantyczna para serca i rozumu nabiera realności jedynie w obrazach o proweniencji jakby z lekka gnostyckiej, w owych opiumowanych filozofiach, które zawsze w końcu udzielały wsparcia silnym reżimom, które pozbywają się intelektualistów, odsyłając ich do zajęć skupionych po trosze wokół emocji i tego, co nieuchwytne. W rzeczywistości wszelkie stawianie kulturze warunków jest stanowiskiem terrorystycznym. Gdy ktoś uprawia zawód krytyka i obwieszcza, że nie rozumie egzystencjalizmu lub marksizmu (bo jak na złość są to właśnie te filozofie, których niezrozumienie wyznawane jest najczęściej), to uznaje własną ślepotę lub niemotę za uniwersalną regułę percepcji i pozbywa się marksizmu i egzystencjalizmu z tego świata: “Nic nie rozumiem, a zatem jesteście idiotami”.

Ale skoro ma się tyle obaw czy tyle wzgardy wobec założeń filozoficznych jakiegoś dzieła i skoro z taką mocą broni się prawa do tego, żeby go nie rozumieć i o nim nie mówić, to po co w ogóle być krytykiem? Przecież rozumienie i objaśnianie to jest wasz zawód. Możecie oczywiście sądzić filozofię w imię zdrowego rozsądku; kłopot w tym, że o ile “zdrowy rozsądek” i “uczucie” nie rozumieją filozofii, o tyle ona sama rozumie je bardzo dobrze. Nie wy objaśniacie filozofów, ale oni was objaśniają. Nie chcecie zrozumieć sztuki marksisty Lefebvre’a, ale bądźcie pewni, że marksista Lefebvre doskonale rozumie wasze niezrozumienie, a zwłaszcza (bo widzę u was raczej przebiegłość niż zaniedbanie) wasze rozkosznie “niewinne” wyznanie.

16 X 2013 # #