Miłosz o totalitaryzmach
Z eseju Tomasa Venclovy Miłosz na wileńskim tle (z książki Powroty do Litwy):
Doczekawszy się drugiej radzieckiej okupacji, niebawem nielegalnie przekroczył on [Miłosz] granicę i znalazł się w okupowanej przez nazistów Warszawie. Było to nader ryzykowne, zwłaszcza przekraczanie granicy — nieważne, po której stronie zostałby zatrzymany, i tak zostałby rozstrzelany lub wysłany do obozu koncentracyjnego. W przypadku człowieka o lewicowych poglądach — a Miłosz właśnie nim był — ucieczka z kraju zarządzanego przez nazistów mogła wydawać się dziwna. Ale zdaniem Miłosza — z którym wypada się zgodzić — faszyzm był stuprocentowym, łatwym do rozpoznania złem, tymczasem demoniczna mieszanka stworzona przez Lenina, ukrywająca przemoc pod frazesami humanizmu, stwarzała większe zagrożenie: demoralizowała świadomość, paraliżowała. Nieszczęście to dosięgło wielu ówczesnych lewicowców, którzy może i oburzali się na metody Stalina, jednakże przekonywali siebie i innych, że summa summarum jego dzieło służy postępowi i sprawiedliwości. Tak zachowywał się niejeden żagarysta, kolega Miłosza, a również inteligent z Litwy Kowieńskiej — na przykład mój ojciec. Używając metafory wymyślonej przez jednego z moich kolegów dysydentów, nazizm można porównać do dżumy, zaś komunizm do raka: pierwszy zabija szybko i bez litości, podczas gdy rak jest podstępny i trudniej go leczyć, jeżeli w ogóle jest wyleczalny.
06 III 2014 #Czeslaw Milosz #Tomas Venclova #XX wiek #komunizm #Stalin #Lenin