Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

Giulio Cesare Vanini

Na nazwisko Vaniniego po raz pierwszy natknąłem się przeglądając poświęconą libertynizmowi w poezji polskiej XVIII wieku książkę Jerzego Snopka, Objawienie i oświecenie — poniżej krótki fragment:

W XVII-wiecznej Francji bardzo istotne okazały się wpływy nurtu naturalistycznego. Czołowy jej przedstawiciel — Giulio Cesare Vanini — wziął osobiście udział w kształtowaniu libertage érudit, co zresztą przypłacił życiem. Oskarżono go o ateizm i spalono na stosie w 1619 roku. Przed śmiercią miał wyrzec następujące słowa: “Jezus nie był Bogiem, ale człowiekiem, tak jak ja, i pocił się z lęku przed śmiercią, a ja potrafię umrzeć odważniej. W ogóle nie ma innego Boga jak przyroda, ona jedynie jest wieczna”. Po śmierci libertyna jego nazwisko stało się symbolem ateizmu i rozwiązłości obyczajów. Bayle był jednym z wielkich obrońców Vaniniego, a Wolter twierdził, że rozumienie przez niego Boga jest całkowicie zgodne z teologią. Przyjął się zresztą sąd, że umysłowość Włocha, mimo iż przejęła i zradykalizowała idee Cardana i przede wszystkim Pompanazziego, była jeszcze obciążona zgoła średniowiecznym pociągiem do kabalistyki.

Friedrich Holderlin

A przypomniał mi się tekst Snopka — notabene jedno z nielicznych naukowych źródeł poświęconych libertynizmowi w Polsce — przy okazji lektury poezji Friedricha Hölderlina (na obrazie powyżej), które znalazłem w zbiorze Co się ostaje, ustanawiają poeci w przekładzie Antoniego Libery. Przekładzie w tym przypadku chyba niezbyt udanym, bo całkiem ciężkim i sztywnym, ale to na tyle ciekawa kartka z historii libertynizmu, że zawsze warto przytoczyć. Vanini:

Uznali, żeś bezbożnik! Twoje serce
Napiętnowali klątwą i związawszy,
Rzucili cię w płomienie. Święty mężu,
Czemuś nie wrócił błyskawicą z nieba

I nie poraził tych oszczerców w głowę,
I nie rozpętał monstrualnej burzy,
Która by barbarzyńskie ich popioły
Zmiotła z tej ziemi, z rodzinnego kraju?

Święta natura jednak, ktorąś kochał
I która cię przyjęła, kiedyś umarł,
Puszcza w niepamięć wyczyny człowieka
I wróg twój też znajduje wieczny pokój.

10 X 2013 # # # # #

Gomulicki, dwa wiersze

Dwa wiersze Wiktora Gomulickiego z historii literatury polskiego oświecenia, zagubione gdzieś w jego niemłodych już tomach i rzadko przedrukowywane — O Trembeckim:

Gdy cię widzę, jak wzrostem ogromny i duchem
Rymujesz dla wątłego króla politykę,
Jak potrząsasz powszednich kłopotów łańcuchem,
Jak, z duszą mędrca, wino sławisz i podwikę,
Jak cię rozhartowywa praca mdła i marna –
Zdajesz mi się Samsonem, co obraca żarna.

I O Księdzu Biskupie Warmińskim (czyli — Ignacym Krasickim):

Takiś przejrzysty, mój Mości Biskupie,
Że przez twe książki jak przez szkło puchara
Widać, czym serca nalana jest czara:
Żeś wróg wszystkiego, co złe i co głupie,
Że szczęście ściągnąć chcesz na polskie niwy
I — że sam jesteś ogromnie szczęśliwy!

09 X 2013 # # # #

Kartka z 1848 roku

Z Jerzego Wojciecha Borejszy biografii Armanda Lévy’ego pod tytułem Sekretarz Adama Mickiewicza kartka z historii paryskiej rewolucji 1848 roku:

W dniach powstania czerwcowego jeden z emigrantów polskich, Józef Jeżewski, z gałązką w ręku wmieszał się między walczących, aby ich pogodzić. Po obu stronach barykady uznano go za pomyleńca. Wobec tego, że nie ustawał w swojej agitacji, musiano go w końcu aresztować. W ten sposób znalazł się w Conciergerie. Groziła mu deportacja. Prefekt policji obiecał zwolnić Jeżewskiego, jeżeli zgoli zbyt długą brodę — i wtedy, i później oznakę wichrzycieli, anarchistów i socjałów wszelkiego autoramentu. Żona doniosła Jeżewskiemu o “okrutnym żądaniu” prefekta. Wychodźca odmówił wołając: “Jeśli ja nie jestem winny, to cóż winna moja broda?” Nie było rady. Jedynym człowiekiem, którego Jeżewski mógł usłuchać, był Mickiewicz. Poeta powędrował do więzienia z nożycami w kieszeni.

08 X 2013 # # #

Urlop w Sopocie

List 150 w zbiorze epistoł Boya z I wydania, kartka pocztowa z 1922 roku, “napisana podczas urlopu spędzanego z [Kornelem] Makuszyńskim w Sopocie” — do żony Makuszyńskiego, Emilii.

Pani Emmo, ręce pani całuję, szkoda, że nie ma Pani, z nikim się tak przyjemnie nie pije jak z panią; jesteśmy urżnięci jak Świnie, szczerze oddany — Boy

07 X 2013 # # #

Władysław Syrokomla o sobie

W jednym z pierwszych listów Syrokomli (Ludwika Kondratowicza) do Augusta Wilkońskiego (które przytacza w swoich wspomnieniach jego żona, Paulina) poeta, po całym akapicie usprawiedliwień za późną odpowiedź, opowiada korespondentowi o sobie w tych słowach (rok — 1851):

Oto urodziłem się w roku 1823; odbyłem wychowanie w szkołach prowincjonalnych, potem wałęsałem się po drodze żywota lat kilka; potem się w roku 1844 ożeniłem; jednocześnie wziąłem w rękę to oto pióro (szczęście moje… zgubę moją!) i osiadłem stale na wsi dzierżawiąc od księcia Wittgensteina Załucze.

W przeciągu tych lat ośmiu Bóg dobry dał mi napisać z dziesiątek tomów, udarował trojgiem dzieci i 350 rublami srebrnymi czystego zysku z honorariów księgarskich, które składają cały mój majątek, bo reszta mych kapitałów, w pracy, nadziei, gruszkach na wierzbie itp. zabezpieczeniach, w tej chwili nie jest do zrealizowania na gotowiznę.

Żyjemy w ciszy, z książkami, z kwiatami, z dziatwą, z dobrymi ludźmi i ze świętą golizną, którą pojmuję z jej wdzięcznej, poetycznej strony, tak dalece że ile razy fortuna, drogą sukcesji po wujaszku lub sowitszego honorarium, błyśnie mi przyjaźniej w oczy, staram się korzystać z jej darów zawzięcie, aż znów wrócę do mojego normalnego stanu finansów, do zera, które jest figurą globu, symbolem wieczności, aureolą mojego oblicza, czarodziejskim kołem (circulus vitiosus), w którego środku staję bezpieczen od pokus: pychy, egoizmu, lenistwa.

Z konieczności tedy jestem cnotliwym, lubo niektóre grzeszki, a przede wszystkim święte lenistwo, bardzo się ponętnie do mnie uśmiechają. Nieraz wyobrażam sobie, że jestem wielkim panem, nic nie robię, jeno leżąc pod cieniem klonu, z hawańskim cygaro, czytam od poczty do poczty gazety, żurnale, romanse, a jeżeli raczę pióro wziąść [!] do ręki, to tylko dla pisania miłych dla serca, przyjaznych listów (o! wtedy miałbyś co tydzień list ode mnie), tylko do wylewania na papier poetyckich pomysłów. Takie to marzenia nieraz się do mnie wdzięczą, ale nic z tego… Wiem, czyje to figle… Spiriantus! i za dykcjonarz łaciński, i do pracy, a duch-kusiciel znika.

Ale wracam do dalszego kreślenia obrazu mojego żywota. Żona moja [Paulina z Mitraszewskich], kilka lat młodsza ode mnie, całą rezygnacją znosi swą godność żony poety i w dobrej wierze upaja się dymkiem chwały swego mężula. Wprawdzie wymyka się, jak może, ilekroć z jakim gotowym utworem staję dla odczytania go, ale raz złapana, gotowa cierpliwie wysłuchać, a nawet sama deklamować moje gawędy. Tego tylko w głowie pomieścić nie może, dlaczego pisarz tak wzięty, tak przechwalony, tak małe bierze honorarium. Trudno na to odpowiedzieć… słusznie czy niesłusznie, trzeba jęczeć na chciwość nakładców, bo inaczej we własnym domu zachwieje się wiara w potęgę mojego talentu.

Władysław Syrokomla

06 X 2013 # # #