Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

Felicjan, «Kwiat jaśminu»

Wiersz bardzo niesłusznie zapomnianego poety, Felicjana Faleńskiego (znanego pod pseudonimem Felicyan z racji niesławnego w drugiej połowie XIX wieku nazwiska) — Kwiat jaśminu. Przykład preleśmianizmu, czyli niezwykle rzadkiej w literaturze mieszanki… przyrodniczo-filozoficznego erotyzmu i maestrii językowej.

Szedł chłopiec z dziewczyną po ciepłym gdzieś lecie,
Rwąc kwiecie jaśminu, gdyż lubił to kwiecie.

Całował, a za nim dzieweczka też biała,
Co on pocałował — ona całowała.

I potem przysięgła przez najświętsze śluby
Całować na zawsze ten kwiat jemu luby.

A chłopiec, by w szczęściu nie zaszła mu zmiana,
Śmierć sobie co rychłą wyprosił u Pana.

Że zaś chciał, by kwieciem odżył całowanem,
Zmarł w noc — i jaśminem odkwitnął nad ranem.

Oj! biadaż dziewczynie!… gorzko bo płakała!
Aż zbladła od łez tych twarzyczka jej biała…

Więc gdy jej pierś wzdętą ból tęskny rozżala,
Rwie kwiecie i ciśnie do ustek z korala.

A od tych płomiennych całunków dziewczyny
Omdlewa kwiat biały i staje się siny.

I słodko mu więdnąć, gdy listki przechyla,
Iż od tej rozkoszy umiera co chwila.

Bo w kwiat, bo w wybrany, co blask z wonią zmącą,
Spłynęła z ust chłopca dusza kochająca.

Bo łzy kochającej dziewczyny żałosnej
Były mu zmarłemu rosą wiecznej wiosny.

30 XII 2013 # # #

Kleiner o filomatach

W swojej obszernej monografii Mickiewiczowskiej tak pisał Kleiner o filomatach:

Młodzieńczość i dojrzałość łączyły się w harmonię u tej młodzieży, która wiązała racjonalizm z romantyzmem, która, mierząc siły na zamiary, jednocześnie przygotowywała program pozytywnej pracy organicznej.

Józef Jeżowski —

Racjonalistą i pozytywistą był wśród grona filomackiego przede wszystkim sam wódz, Józef Jeżowski — najdojrzalszy, najbardziej męski z nich wszystkich. Brzydki, suchy, wątły, skromny, małomówny — “mrukawym” zwą go towarzysze — ma on dziwnie stałą, uporczywą, systematyczną energię. Gruntowny i sumienny, ścisły w myśleniu, filozoficznie wyszkolony, najjaśniej ujmuje cele filomatów i wiodące ku nim środki praktyczne. Jest urodzonym nauczycielem i kierownikiem moralnym. Wróg frazesu i mrzonek, nie znający kompromisów, wymaga wiele i od siebie, i od drugich, chociaż wyrozumiałość i pobłażliwość nie są mu bynajmniej obce. Nie zawaha się twardych słów rzucić Mickiewiczowi, gdy uzna, że przyjaciel dał się opanować sidłom namiętności miłosnej.

Myślał Jeżowski i o nauce, i o wychowaniu, i o ekonomii, i o podniesieniu rolnictwa. Miłował literaturę starożytną, komentował Horacego, planował polską encyklopedię autorów klasycznych — i z nie mniejszą żarliwością propagował niemczyznę. Pragnął kłaść fundamenty polskiej filozofii narodowej, o której niebawem marzyć będą romantycy. On to nadał filomatom kierunek pedagogiczny.

Franciszek Malewski —

Z “mrukawym” Jeżowskim, co wyjątkowo chyba humorowi dobremu daninę składa, rywalizuje czasem powagą przedwczesnej dojrzałości Franciszek Malewski. Ma umysł subtelny i ścisły, nie bez drobego rysu pedanterii, bardziej ku teorii zwrócony niż ku praktycznemu działaniu. Strona prawna i naukowa Towarzystwa pociąga go najbardziej. Trochę sztywny wydaje się początkowo, dopóki go nie rozruszy nagle i nie ożywi budząca się miłość. Syn rektora Uniwersytetu, góruje nad towarzyszami z domu wyniesioną kulturą intelektualną i salonową. Wśród ubogich, walczących o chleb codzienny — on, zamożny, wyróżnia się wyższym poziomem życia. Ale za to dręczą go tajone smutki rodzinne; szuka u przyjaciół radości życia, której mu dom nie daje.

Tomasz Zan —

Jeśli ci dwaj reprezentują dojrzałą powagę rozumu wśród filomatów, to romantyzm młodości i uczucia, niekiedy potrącającego nawet o strunę patologiczną, bije z postaci Zana. Jest on poetą życia; skłonny do wyznań, do uniesień, do zabawy i do żartu i śmiechu, sentymentalny, trochę fantasta, trochę mistyk, trochę kobiecy w swej naturze, dojrzewa i hartuje się w atmosferze filomackiej. Początkowo jego miękkość wydaje się przyjaciołom brakiem męskości silnej; stopniowo urasta on na wodza, apostoła i męczennika. Umie darzyć miłością i pragnie być kochany; ma duszę skomplikowaną, wiążącą sprzeczności różne — i dlatego tak mu odpowiada styl wyrafinowany, arabeskowy Sterne’a, uśmiechem i łzami zabarwiony, pełny subtelności i niepokoju wewnętrznego.

Jan Czeczot —

Równie młodzieńcza, lecz zdrowsza, prostsza, przeciętniejsza jest dusza Czeczota. Idealny to przyjaciel i towarzysz zabaaw miłych a wesołych. Obok Zana on wśród towarzyszy Mickiewicza najwięcej ma werwy poetyckiej; obficie darzy piosenkami, uderzając często w ton ludowy. Jest w nim ambicja mentorska, czyniąca go czasami nudnawym — ale jest i młodzieńcza lekkomyślność, niefrasobliwy optymizm i jakaś sielska pogoda. Jego przyjaźń wierna dla Mickiewicza wzrusza prawdziwie, a za serce chwyta prostota, bezinteresowność i duch obywatelski, gdy raz pisze:

[…] skaczę sobie, jak konik, i mnie się zdaje, że jak kraj mój będzie szczęśliwy, uczony i bogaty, to i ja eo ipso, choćbym był niedouczony i goły, będę szczęśliwy koniecznie i mogę być niegoły, bo będę śród bogatych.

Onufry Pietraszkiewicz —

Jak Czeczot ludowość, tak tchnienie sarmackie wnosi Onufry Pietraszkiewicz. Zagłoba filomacki, rubaszny, nie bardzo sposobny do górnych ideałów, czasami — przewodnik na drodze grzeszków, wobec trudnych warunków bytu niezbyt odporny, ale umiejący przyjaciołom i związkowi służyć z całym oddaniem, umiejący pracować porządnie, sumiennie, z wybitnym zmysłem praktycznym i drugim przypominać obowiązek pracy. Patriota gorący, w staropolszczyźnie rozmiłowany bardziej od wszystkich innych, po polsku się nosił, wąsem zawiesistym zdobił rozrosłą szeroko figurę, konfederatkę miał na łysinie zdobnej “czuprynką dwunasto-włosą” i żart jowialny, nie zawsze delikatny, w ustach. Wśród filomackich projejktów — programy obchodów imieninowych bywały jego specjalnością na równi z porządkowaniem książek i kasy. Ale jak dalece związek młodzieńczy stanowił dlań treść najcenniejszą życia, udowodnić miał aż do lat swych ostatnich: on to bowiem przechował i od zagłady uchronił archiwum filomackie — i strzec nie przestał niebezpiecznego skarbu, gdy starcem wrócił z Sybiru.

Bożydar Łoziński —

W gronie filomackim istniał rywal Onufrego, gdy chodziło o śmiech rozgłośny: krępy, silny, niezgrabny Teodor, czyli Bożydar Łoziński, Szerokim ochrzczony. Zabłyśnie jednak zręczna jego energia, gdy filomaci zechcą stosować metody konspiracyjne i zyskiwać wpływ na inne związki. Mniej okaże energii w konfliktach etycznych; stosunkiem miłosnym z siostrą zamężną przyjaciela w małżeństwo jej wprowadzi rozdźwięk i towarzyszowi-filomacie na czas pewien zmąci życie. W tworzeniu ideologii filomackiej i on niewielki bierze udział. Tworzy ją naprawdę tylko czwórka najwybitniejszych: Jeżowski, Malewski, Zan — i Mickiewicz.

29 XII 2013 # # # # # # # # # #

Było czy nie było?

Ze wstępu Boya (jak zwykle w świetnej formie) do Czerwonego kajetu Beniamina Constant.

Czy i coś więcej? Romans? Oczywiście, ta kwestia nastręcza się każdemu; nastręczała się i “nauce”. Znów jedno z owych klasycznych “było czy nie było?”. To są najzabawniejsze karty u historyków literatury, gdy ci cierpliwi, mniej lub więcej zasuszeni badacze starych ksiąg i pergaminów naraz stają się doktorami wszech nauk miłości, uprawnionymi do rozstrzygania zawiłych tajemnic serca. Było czy nie było? Zdania są podzielone. Ci, którzy optują za “nie było”, powołują się na różnice wieku. (Co prawda, wedle historyków literatury, i stosunek między panią de La Fayette a ks. de La Rochefoucauld mógł być tylko platoniczny, ponieważ, kiedy się poznali, książę miał czterdzieści pięć lat. Historycy literatury mają swoją odrębną fizjologię). Ci zaś, którzy skłaniają się ku “było”, powołują się w tym na “perwersyjność” młodego Beniamina. Nie przychodzi im na myśl, że czterdziestosześcioletnia pani de Charrière mogła być po prostu uroczą i powabną kobietą, która zresztą nie obnosiła się ze swoją metryką i nie pokazywała jej młodemu przyjacielowi. Trudno się nie uśmiechnąć, kiedy w ogromnym dziele La Jeunesse de Benjamin Constant czytamy tę refleksję:

Można się zapytać, do jakiego stopnia Beniamin uważał za oryginalne to, aby mieć kochankę czterdziestosiedmioletnią? Czemuż w takim razie nie odpowiedział na awanse pani Saurin, która miała lat sześćdziesiąt pięć? Przygoda byłaby tym pikantniejsza.

O, ci uczeni!

Mamy w tej sprawie zabawny dokument. Jest to list prywatny nestora krytyki, starego Sainte-Beuve, pisany w r. 1868 w odpowiedzi na zapytanie w tej mierze jednego z badaczy. Oto jego brzmienie:

Drogi Panie, dziękuję Panu za jego ścisłą informację. Nie zdziwi się Pan, że będę mniej ścisły w odpowiedzi na pytanie, jakie mi Pan zadaje co do stosunków Beniamina Constant z panią de Charrière. Jeżeli Panu chodzi o moje wrażenie, to nie wątpię, że z początku między tym młodym człowiekiem a tą dojrzałą kobietą doszło do porozumienia fizycznego. Zwykle przez skrupuły moralne, jakie sobie nakładamy pisząc, przyznaje się zbyt wiele znaczenia tej rzeczy, która jest o wiele częstsza i łatwiejsza, niż się mniema. Co mogło przeszkodzić Beniaminowi i pani de Charrière, wolnym od wszystkich więzów i przesądów, aby sobie pozwolić na tę przyjemność lub też uczynić ten mały eksperyment? Ale za drugą podróżą, kiedy Beniamin był chory, wówczas były racje, aby się to nie powtórzyło. Niech Pan daruje moją bezceremonialność, ale raczy Pan zauważyć, że to nie zmniejsza w niczym mego szacunku dla pani de Charrière. To samo odnosi się do pani de Staël, równie łatwej na tym punkcie.

Mały eksperyment…! A co do pani de Charrière — portret Jensa Juela.

Jens Juel, pani de Charrière

28 XII 2013 # # # #

Problemy Bertranda Russella

Z listu Bertranda Russella do pana Aikena, 19 marca 1930 roku.

Poza łowcami autografów…

Otrzymuję wiele listów od Hindusów błagających, abym przyswoił sobie jakąś formę mistycyzmu; młodych Amerykanów pytających, gdzie, jak sądzę, leży linia oddzielająca czułości od stosunku; Polaków przekonujących mnie do przyznania, że o ile wszystkie inne nacjonalizmy są złe, to ten polski jest zupełnie szlachetny.

Dostaję listy od inżynierów, którzy nie rozumieją Einsteina; duchownych, którzy uważają, że nie rozumiem Księgi Rodzaju; od mężów, których opuściły żony — nie żeby miało to (jak mówią) jakieś większe znaczenie, ale żony zabrały ze sobą też wszystkie meble, co w takich warunkach powinna zrobić istota oświecona?

Dostaję wreszcie listy (o których autentyczności nie jestem przekonany…) próbujące przekonać mnie do popierania aborcji, i listy od młodych matek pytających mnie o opinię na temat karmienia dzieci butelką.

Krótko — dość znamienne…

27 XII 2013 #

Węgierski, dwa wiersze

Dwa rozkosznie antyklerykalne wiersze Tomasza Kajetana Węgierskiego, jednego z ciekawszych poetów polskiego oświecenia.

Skarga kanonika na kowala

Kowal na kanonika haniebnie zawzięty,
Nie uważając na stan, na charakter święty,
Niewinnie stojącego za swej kuźni drzwiami
Z tyłu rozpalonymi uszczypnął kleszczami.
Gorsząca całą wioskę straszna zbrodnia ona
Tak od Giełdy Osieckiej była osądzona;
“Kowal zgrzeszył, lecz kowal potrzebny nam jeszcze;
Kleszcze księdza zraniły, więc powiesić kleszcze!”

Wróble i Kościół (autorstwo niepewne) —

Stał kędyś Kościół drewniany;
Tysiące Wróblów w nim swe gniazda miało,
Proboszczowi się zachciało,
Żeby był reparowany.
Strach około naszych ptaków,
Wypędzono nieboraków.
Jak wszystko było gotowo,
I swą robotę skończył ksiądz Pleban gorliwy,
Przyleciał rój świegotliwy
Szukać mieszkania na nowo.
Wszystkie dziury załatane,
Wróble nie miały gdzie siedzieć.
Powracając się stroskane,
Rzekły: radzibyśmy wiedzieć,
Ten gmach duży,
Na jaki teraz użytek służy?

26 XII 2013 # # #