Wiersz Paula Verlaine’a Dobra pieśń w tłumaczeniu Stanisława Korab-Brzozowskiego:
Ponieważ brzask się zwiększa, ponieważ zorza już płonie,
Ponieważ nadzieja, która tak długo ode mnie stroniła,
Raczyłą znów przyjść do mnie, który ją wołam i wzywam;
Ponieważ całe to szczęście chce być mojej szczęściem,
Skończyły się już teraz nieszczęsne myśli,
Pierzchły złe sny, ach, zniknęła nareszcie
Ironia, zaciśnięte usta
I słowa, w których rozum zimny tryumfował;
Zdala także zaciśnięte pięści i gniew
Z powodu niegodziwców i głupców spotykanych;
Zdala przebrzydła uraza! zdala
Zapomnienie, którego się szuka w napojach szkaradnych!
Albowiem chcę teraz, kiedy istota świetlana
Wlała w moją noc głęboką tę jasność
Miłości zarazem nieśmiertelnej i pierwszej,
Przez łaskę, przez uśmiech, przez dobroć
Chcę, wiedziony przez was, piękne oczy o łagodnych blaskach,
Przez ciebie prowadzony, o ręko, w której ma ręka zadrży,
Iść prosto, czy to po ścieżkach mchem okrytych,
Czy skały i kamienie zalegają drogę;
Tak, chcę iść prosto i spokojny przez życie,
Do celu, do którego los zwróci me kroki,
Bez oporu, bez żalu, bez zawiści:
To będzie obowiązek szczęśliwy radosnych walk.
A ponieważ, by ukołysać dłużenie się drogi,
Śpiewać będę nuty proste, powiadam sobie,
Że one słuchać mnie bez niechęci będzie zapawne:
I zaprawdę, nie pragnę innego raju.
16
I
2015
#poezja
#Stanislaw Korab-Brzozowski
#XX wiek
#Paul Verlaine
Z psychologii jednostki twórczej. Chopin i Nietzsche Stanisława Przybyszewskiego w tłumaczeniu Stanisława Helsztyńskiego:
W okresie, kiedy instynkty stadne wyraziły się w potężnym uczuciu wspólnoty, kiedy prawa każdego człowieka są dokładnie wytyczone, kiedy każdy przejaw mocy odczuwa się i zwalcza jako przekroczenie tych praw, kiedy wszystko co wybiega ponad poziom tego, co dawne, powszechne, codzienne, musi być usuwane, jako szkodliwe i niebezpieczne dla gromady, nie można myśleć o przejawianiu instynktów pańskich i władczych, o rozwoju sił dążących do czynu, o wykazywaniu zdolności wykraczających poza normę.
Dla indywiduum wyposażonego w podobny ustrój nie ma wcale miejsca w „społeczeństwie”.
04
XI
2014
#Stanislaw Przybyszewski
#Stanislaw Helsztynski
#XIX wiek
Scena śmierci Atanazego Bazakbala z powieści Witkacego — Pożegnania jesieni:
Grzmot i ból straszliwy w żołądku, ból, na który psychicznie był znieczulony od dawna (od paru minut), pierwszy wielki ból fizyczny w życiu — pierwszy i ostatni. “Na pewno wątroba”. A jednocześnie to poczucie rozkoszne, że serca nie ma i nigdy już nie zabije — nigdy. Jedna z kul, najmędrsza, trafiła prosto w serce. Z uczuciem nieziemskiej rozkoszy, tonąc w czarnym niebycie, przepojonym esencją życia, tym czymś, co nie jest tylko złudzeniem nie dających się pogodzić sprzeczności, tylko tym samym właśnie, jedynym, a jednak nigdy nieziszczalnym, nawet w samą chwilę śmierci, tylko w nieskończonostkę czasu po niej… Co to znaczy? Przecież już nie on (ale tym razem to naprawdę bez blagi) posłyszał repetowanie, komendę i krzyk tamtego — Maciej krzyczał, również widać boleśnie trafiony, wył coraz słabiej. Nie wiedział już Atanazy, że to było ostatnie jego wrażenie. Skonał w wyciu tamtego — słabło ono tylko w jego uszach… Maciej wył coraz gorzej — musieli łupnąć do niego jeszcze raz. […] Atanazy przestał żyć nareszcie.
03
XI
2014
#Witkacy
#XX wiek
Dwa przekłady wiersza Artura Rimbauda — Wrażenie. Bronisława Ostrowska:
W błękitne zmierzchy letnie pójdę miedzą polną
Skroś traw i ziół, muskany przez dojrzałe żyto…
Śniąc, będę czuł pod stopą świeżość ros podolną,
Pozwolę wiatrom kąpać mą głowę odkrytą.
Nie będę tedy mówił ani myślał wcale,
Lecz nieskończona miłość w moje serce spłynie…
I będę szedł jak Cygan — w coraz dalsze dale,
W przyrodzie jak kobietą, szczęsny w tej godzinie.
I Zenon Miriam Przesmycki:
W modre, letnie wieczory, pójdę miedzą kłośną,
Łechtany zbóż kitami, deptać trawy płowe:
Marząc, czuć będę świeżość pod stopami rośną.
Dozwolę wiatrom kąpać nagą moją głowę.
Nie będę mówił, myślał. W ciszy niewysłownej,
W duszy miłość ogromna wzbierze mi z pogodą;
I pójdę, het, daleko, jak cygan wędrowny,
W Naturę — szczęsny taki, jak z kobietą młodą.
02
XI
2014
#Arthur Rimbaud
#Bronislawa Ostrowska
#Zenon Przesmycki
#XIX wiek
Oswald Spengler o Fryderyku Nietzschem (cytowany przez Tadeusza Gadacza w jego syntezie Historia filozofii XX wieku. Nurty):
Kto spojrzy dziś wstecz na XIX stulecie, pozwalając, by przesunęły się przed oczyma jego wielkie postacie, ten w zjawisku Nietzschego odkryje coś zadziwiającego, co z trudnością mogła odczuć jego własna epoka. Na wszystkich innych, i na Wagnerze, i na Strindbergu, i na Tołstoju, odcisnęły wszak jakoś swe piętno barwa i forma tych czasów. Uwięźli oni w płaskim optymizmie filistrów postępu, w etyce społeczno-utylitarnej, w obrazie świata złożonym z siły, materii, przystosowania i celowości, raz po raz składając ofiary duchowi czasu. Bezwzględny wyjątek stanowi tu tylko jeden człowiek i jeśli słowo “niewczesny” — przez niego samego ukute — można dziś jeszcze do kogoś odnieść, to będzie nim sam Nietzsche. W całym bowiem jego życiu i w całej jego postawie myślowej na próżno byłoby szukać czegoś, w czym duchowo uległby modzie.
01
XI
2014
#Oswald Spengler
#Friedrich Nietzsche
#filozofia
#XX wiek