Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

Słowacki, «Hymn. Smutno mi, Boże»

Juliusza Słowackiego hymn Smutno mi, Boże:

Smutno mi, Boże! — Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie
Gwiazdę ognistą…
Choć mi tak niebo Ty złocisz i morze,
Smutno mi, Boże!

Jak puste kłosy, z podniesioną głową
Stoję rozkoszy próżen i dosytu…
Dla obcych ludzi mam twarz jednakową,
Ciszę błękitu.
Ale przed Tobą głąb serca otworzę,
Smutno mi, Boże!

Jako na matki odejście się żali
Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
Ostatnie błyski…
Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
Smutno mi, Boże!

Dzisiaj, na wielkim morzu obłąkany,
Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi, Boże!

Żem często dumał nad mogiłą ludzi,
Żem prawie nie znał rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu,
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi, Boże!

Ty będziesz widział moje białe kości
W straż nie oddane kolumnowym czołom;
Alem jest jako człowiek, co zazdrości
Mogił popiołom…
Więc, że mieć będę niespokojne łoże,
Smutno mi, Boże!

Kazano w kraju niewinnej dziecinie
Modlić się za mnie co dzień… a ja przecie
Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie…
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
Smutno mi, Boże!

Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
Anieli Twoi w niebie rozpostarli,
Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
Patrzący — marli.
Nim się przed moją nicością ukorzę,
Smutno mi, Boże!

26 IX 2014 # # #

O miejsce powieści

Refleksja teoretycznoliteracka Boya (Mózg i płeć):

W jednej ze swoich wypowiedzi, w których często kaprys artysty obleka się w togę kodyfikatora sztuki, St. I. Witkiewicz orzeka, że o ile poezja i dramat są dziełami sztuki, o tyle powieść nim nie jest. Zanimby się uznało ten podział, trzeba by wprzód postanowić, co w takim razie począć z Balzakiem, Dickensem, Dostojewskim, Prusem, Proustem, Conradem i tyloma innymi, wygnanymi tym wyrokiem z raju sztuki. Czy stworzyć dla nich “otchłań”, jak ją stworzono dla owych sprawiedliwych, a nie znających światła prawdziwej wiary — Sokrates, Platon, Marek Aureliusz — którzy nie mogą dostąpić niebios, a których żal było wydać na wiekuiste męki? Boję się, że w sprawach sztuki takie radykalne podziały więcej narobiłyby kłopotu niż przyniosły pożytku.

25 IX 2014 # #

Przerwa-Tetmajer, «Motyl»

Wiersz Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Motyl:

Wyżej! Kędy wiatr gwiżdże i po turniach dzwoni,
Tam, kędy obłok oparł o głaz białe stopy
I złotych blasków słońca wziąwszy na grzbiet snopy,
Ku błękitnym niebiosom wzniósł purpurę skroni!

Wyżej! Gdzie krzywoszpony ryś w chytrej pogoni
Ściga dzikich kóz szereg błyskawicostopy;
Gdzie się z urwisk śniegowe zsypują roztopy
Z hukiem na zżółkłe trawy o uwiędłej woni…

Wyżej!… Szczyt — powódź wierchów… Jak pusto… W zawrotnej
Wyżynie coś się bieli u skalnej krawędzi —
Ha! motyl, biały motyl, wiatr go tutaj pędzi…

Pod nim ciemna toń stawu… leci ku głębinie,
Zmęczył się, spada niżej, niżej — ha! już ginie —
Samotny wbiegł pod słońce i zginął samotny.

24 IX 2014 # # #

Wat o Broniewskim

Z Mojego wieku Aleksandra Wata, czyli zapisu rozmów z Czesławem Miłoszem, opowieść o Władysławie Broniewskim:

Jak się tu przyplątał Broniewski? Broniewskiego spotkałem na uniwerku, na filozofii. To był świeżo zdemobilizowany oficer po siedmiu latach wojowania, szukający Boga, niesłychanie poważnie przeżywający jakieś kryzysy światopoglądowe. Całymi godzinami umiał recytować Beniowskiego — więc rodowód: Słowacki i w związku z tym Skamander, o tyle o ile Skamander miał również pewną linię Słowackiego. “Panie poruczniku, prosty jak świeca”, znasz te jego wiersze. Skamandryci go zaczęli cenić, jeszcze nic nie wydał. Zachował swoje przyjaźnie legionowe. Mógł zrobić zresztą karierę legionową, bo stary legionista, ale — jak ci mówiłem — przeżywał właśnie te duszne rozterki. Bardzo jeszcze interesujące: mieszkał z matką, z siostrami przy Daniłowiczowskiej, jego stryjem czy wujkiem jakimś był generał Konarzewski. Miał pokój taki niesłychanie arcyszlachecki, z dywanem perskim, z szablami skrzyżowanymi, z kindżałami przodków. Stało tam pianino i on nas zamęczał: strasznie źle grał Szopena, ale to strasznie źle, jednak trzeba było słuchać, bo przy tym był bardzo despotyczny jak zawsze. Więc te szable tureckie skrzyżowane na tym perskim dywanie i czamara jakaś w kącie, gdzieś jeszcze i Virtuti Militari, i jego mundury legionowe, i jednocześnie ten Lenin na biurku zaczytany, podkreślony, i te poezje. “Panie poruczniku, prosty jak świeca”… Rozumiesz, i Szopen dziki; czytałem kiedyś opisy, jak Przybyszewski grał Szopena, pewno lepiej, ale absolutnie w tym samym duchu, więc Szopen poprzez przybyszewszczyznę. To wszystko był Broniewski. Przy jakimś — co zachował do końca — no, powiedzmy sobie, prostactwie intelektualnym. Bo intelektualistą nie był, chociaż znowu nie przesadzajmy, bo on między trzecim a piątym kieliszkiem miał czasami świetny dowcip intelektualny, bardzo cienki, ale tylko między. Zależy, w jakich czasach, czasem między drugim a czwartym, a czasem między trzecim i piątym, zależnie od rozalkoholizowania. Broniewski był właściwie skamandrytą formalnym, Lechoń go bardzo cenił, uważał go za idiotę, ale cenił go jako wielki talent. Tradycje poetyckie odrzucały go od nas, dla niego byliśmy barbarzyńcami, i słusznie, i anty-Polakami, bo nasza poezja była absolutnie niepolska. Ale z drugiej strony ten Lenin i ten Majakowski, który go formalnie też jeszcze wtedy odtrącał, Majakowski bard rewolucji, Lenin bard rewolucji, pchali go znowu do nas jako tych futurystów, którzy chcą w literaturze robić rewolucję. Poza tym byliśmy pod wpływem Majakowskiego, czyli duchowo, ideologicznie byliśmy mu najbardziej bliscy. I tak się pętał między nami, a nie mógł się zdecydować na pójście do Skamandra.

23 IX 2014 # # #

Petőfi, «Homer i Osjan»

Wiersz Homer i Osjan Sándora Petőfiego w tłumaczeniu historyka literatury, Juliusza Wiktora Gomulickiego — z tomu Zygzakiem.

Gdzież są dziś Grecy i gdzież są Celtowie?
Jedni i drudzy zniknęli,
Niby dwa grody wspaniałe,
Przepadło w morskiej czeluści.
Dwie tylko wieże sterczą z wód otchłani,
A te dwie wieże — to Homer i Osjan!

Pierwszy był żebrakiem,
A drugi synem królewskim.
To przepaść!
W jednym wszelako byli sobie równi,
Bo obaj byli ślepcami.
Może to płomień, co gorzał w ich duszach,
A może świetny blask ich wielkiej sławy
Odebrał światło ich oczom?

O wzniosłe duchy! Gdy tylko dotkniecie
Strun swoich lutni czarodziejską dłonią,
Zaraz tworzycie — niby słowo boże —
Świat jakiś nowy przed ludzkim obliczem:
Przedziwnie piękny
I przedziwnie wielki!

Czy wy słyszycie Homera?
W pieśni się jego, jak w kopule niebios,
Odbija uśmiech łagodnej radości;
Tutaj się rodzi purpura jutrzenki
I świetne złoto południowych godzin,
Spływając później łagodnym potokiem
Na lazurowe fale morskiej toni
I na objęte nią zielone wyspy,
Na których z ludzkim rodzajem bogowie
Mile pospołu igrają.
Dzieląc twoje zabawy, o boska miłości!

A czy widzicie, oto tam, Osjana?
We mgłę spowity, nad Północnym Morzem,
Wśród dzikich skał, pospołu z groźną burzą
Huczy swą pieśń poprzez bezkształtną noc…
I wstaje księżyc,
Zachodzącemu słońcu prawie równy
Krwawą czerwienią,
Ponurym światłem pokrywając pustkę,
Po której krążą w posępnych szeregach
Cienie rycerzy
Poległych wśród bitwy.

Wszystko promienne
I wszystko kwitnące —
Zawiera twoja pieśń,
Przodku żebraków, Homerze!
Wszystko ponure
I wszystko pustynne —
Zawiera twoja pieśń,
Potomku królów, Osjanie!

Śpiewajcie dalej, śpiewajcie wciąż dalej,
I bijcie ciągle w struny boskich lutni,
Homerze i Osjanie!
Nadejdą lata,
Wieki, tysiąclecia,
I bezlitośnie wszystko wdepcą w ziemię
— Wy tylko jedni będziecie im święci! —
Na wszystko wówczas tchną zgnilizną śmierci
I tylko wieniec na waszej siwiźnie
Zostanie wiecznie zielony!

22 IX 2014 # # # # # #