O Gaonie wileńskim, czyli rabinie Eliaszu ben Salomonie Zalmanie, pisze Tomas Venclova (Opisać Wilno):
Jednakże z biegiem czasu pamięć o nich [XVII-wiecznych rabinach wileńskich] przyćmił Elijah bez Solomon Zalman, zwany Gaonem wileńskim — jedna z najbardziej wzniosłych postaci żydowskiej tradycji religijnej. Jego imieniem jest nazwana ulica w getcie — przedłużenie ulicy Uniwersyteckiej. Ten jeden człowiek w zasadzie mógł się równać uczonością z całym Uniwersytetem.
Życie Gaona jest otoczone legendą. W wieku siedmiu lat wygłosił kazanie w Wielkiej Synagodze, objaśniając zawiły fragment z Talmudu; odtąd sława o nim rozeszła się po całej Litwie. Mów się, że po dwóch latach znał już na pamięć cały Stary Testament, a rok później — prawie cały Talmud. Jako dwunastoletni chłopiec wziął udział w sporze na temat żydowskiego kalendarza, rozwiązując go na podsatwie wiedzy z dziedziny astronomii. Przywódcy wspólnoty proponowali mu stanowisko rabina, jednakże on miał jedno jedyne pragnienie — studiować Talmud. Wówczas przyznano mu zapomogę, którą Elijah prawie w całości oddawał swojemu wielodzietnemu słudze, sam zaś żywił się ziemniakami, zimą pracował nieogrzewanym pokoju, spał po trzy, cztery godziny. Przez całe swoje długie życie, które trwało prawie cały wiek XVIII, napisał około siedemdziesięciu traktatów, nie tylko teologicznych i filozoficznych, lecz również z algebry, trygonometrii, geografii i wielu, wielu innych dziedzin nauki — oczywiście w powiązaniu z religią. Zachęcał nawet do tłumaczenia na hebrajski Euklidesa i innych niegodziwych książek, ponieważ uważał je za niezbędne do studiów nad Talmudem.
Gaon ponoć chętnie spotykał się z profesorami nieopodal leżącego Uniwersytetu, a w razie potrzeby udzielał im konsultacji. Jednocześnie nie stronił od mistyki, a nawet próbował stworzyć sztucznego człowieka — Golema, podobnie jak jego poprzednik, praski rabin Loew ben Becalel. Na nauki do niego przybywali uczniowie nie tylko z całej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ale też z Niemiec, Węgier i jeszcze dalszych krajów. Wspólnota wybudowała mu obok Wielkiej Synagogi mieszkanie oraz dom modlitwy. Jeszcze przed ostatnią wojną w tym domu można było obejrzeć książki, z których korzystał. Dziś nie ma ani śladu po tym budynku, stoi tam jedynie popiersie Gaona, dzieło rąk rzeźbiarza litewskiego.
04
IV
2014
#Tomas Venclova
#XVIII wiek
#Wilno
#judaizm
#Eliasz ben Salomon Zalman
Kantorberego Tymowskiego, poety oświeceniowego, Wiersz na zgon Włodzimierza Potockiego:
Tam, gdzie rzeki ojczystej rozhukane wały
Dumne góry Wawelu podlizują skały;
Gdzie ojcowie narodu, których pamięć słynie,
Tronu i szczęścia ludu podnieśli świątynie;
Gdzie ojczysty ptak męża wielkiego natchnieniem,
Że on królów popioły swym oskrzydlił cieniem,
Skąd ludu zdumiałego okrzyki radosne
Przyszłą szczęścia narodu zwiastowały wiosnę —
Stamtąd dzisiaj posępnie na ojczyste niwy
Rozwiewa żal powszechny głos spiżów jękliwy.
Okropny wyrok w łonie wskrzeszonej ojczyzny
Świeżym wznowił pociskiem zagojone blizny.
Bóstwo, co w człeku zbytek rozkoszy uśmierza,
Na znak włądzy nad ludzi wzięło Włodzimierza.
A Sława, co mu świeże zrywała wawrzyny,
Z żalem w księdze cnót świetne dopisuje czyny,
Tymi kończąc bieg życia pamiętnymi słowy:
“By słynąć, nie potrzeba długich lat osnowy.
Zniknął dzielny Włodzimierz w młodości swej kwiecie,
Świetny po sobie przykład zostawiając w świecie —
Że nie lata, lecz dzieła zrządzić mogą chwałę;
Że dosyć żył dla sławy, choć dla czasu mało;
Że można przy dostatkach, bogactwie ogromnym
Być przystępnym, być czułym, uprzejmym i skromnym;
Że będąc panem, można przyjaciół posiadać,
W szczęściu będąc, nie dawać współbraciom upadać;
Że przy blasku, wielkości, honorach i złocie
I cnotliwym być można, i znać się na cnocie;
Że kto kocha ojczyznę na łonie pokoju,
Jej i braci swych szczęścia w chlubnym szuka boju;
Że wśród walki wątpliwej, poświęcając siebie,
Ten Polak, kto Polakiem być umie w potrzebie”.
Rzekła Sława i w martwe wpatrując się zwłoki,
Żal, pamięć w górne nieba przeniosła obłoki.
Zaś wzniesionej żałośnie wyjęknione słowa
O mury się smutnego obiły Krakowa.
03
IV
2014
#Kantorbery Tymowski
#XVIII wiek
#poezja
Pan Tadeusz wśród poematów epickich całego świata zajmuje miejsce wysokie a poczesne; jak stwierdził Julian Klaczko, epopeja Mickiewicza —
Homerem nie jest, ale się do Homera zbliża.
Tak skomentował ten sąd w swoim odczycie z 1878 roku krakowski konserwatysta, Stanisław Tarnowski (cytuję za wstępem Pigona do BN-ki):
Prawie się doznaje obawy i niedowierzania, wymawiając takie słowo; prawie się człowiek lęka, czy się nie łudzi, czy to nie jest iluzja miłości własnej. Bo jeżeli ten poemat jeden na świecie zbliża się do Homera, więc musi być oprócz Iliady i Odysei najpiękniejszym poematem epickim, jaki jest na świecie, jakiego nie dał staremu Rzymowi Wergiliusz ani nowej Italii Ariost, ani Tasso, ani Kamoens pirenejskiej półwyspie, ani Milton Anglii, ani pierwotna saga Niemcom? Więc nikt nigdzie takiego nie ma, tylko my jedni? Dawna Grecja i my? Nie chce się wierzyć takiemu szczęściu, a przecież tak jest; to nie złudzenie, nie zarozumiałość, to szczera prawda.
02
IV
2014
#Adam Mickiewicz
#XIX wiek
#Stanislaw Tarnowski
#Julian Klaczko
Pierwszy sonet Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego z Rytmów abo wierszy polskich — O krótkości i niepewności na świecie żywota człowieczego (z BN I 118, stare już nieco opracowanie Tadeusza Sinki):
Ehej, jak gwałtem obrotne obłoki
I Tytan prętki lotne czasy pędzą,
A chciwa może odciąć rozkosz nędzą
Śmierć, tuż za nami spore czyni kroki!
A ja, co dalej, lepiej cień głęboki
Błędów mych widzę, które gęsto jedzą
Strwożone serce ustawiczną nędzą,
I z płaczem ganię młodości mej skoki.
O moc, o rozkosz, o skarby, pilności,
Choćby nie darmo były, przedsie szkodzą:
Bo naszę chciwość od swej szczęśliwości
Własnej (co Bogiem zowiemy) odwodzą.
Niestałe dobra. O, stokroć szczęśliwy,
Który tych cieniów wczas zna kształt prawdziwy!
Od 1928 roku, w którym ów tom został wydany, zaszły w transkrypcji dwie zmiany: “jedzą” zamieniło się na “jędzą” (zgodnie z rymem i sensem) i zniknął przecinek między “o skarby, pilności” — pilność więc nie jest już policzona w poczet życiowych błędów poety (według Janusza S. Gruchały, Sępowe wydanie z 1997 roku). Dodajmy jeszcze tylko krótki opis stylu Szarzyńskiego według Tadeusza Sinki:
Tak patetycznych, a zarazem lapidarnych wierszy nie było dotąd nawet u Jana Kochanowskiego; u Sępa można zebrać całą ich wiązankę. Jeżeli harmonijny, prosty język i styl Kochanowskiego stał się wkrótce własnością całej szkoły młodszych poetów, którzy mieli pełne poczucie swego — pasorzytowania [!] na lipie czarnoleskiej, to barokowego, pokurczonego, jak sławiona przez Słowackiego perła kałakucka, stylu Sępa nikt z późniejszych nie potrafił naśladować.
01
IV
2014
#Mikolaj Sep-Szarzynski
#poezja
#XVI wiek
#Tadeusz Sinko
Z rozmowy Krzysztofa Dorosza z Ireneuszem Kanią (Ścieżka nocy, ścieżka mądrości):
KD: Czy mógłby Pan podać przykład jednej z owych podstawowych różnic między Zachodem i Orientem?
IK: Patrząc na świat buddyjski, który jest mi duchowo najbliższy, i na świat judeochrześcijański, wyraźnie dostrzegam różnice wynikające z odmiennych intuicji światopoglądowych. Inna jest ontologia, inne wartościowanie świata empirycznego. Tam jest ono ujemne, tutaj dodatnie. Buddyzm zakłada, że wszechświat, pojmowany najszerzej, jest wieczny, że jego początki są nieznane i nie ma sensu ich dociekać, bo to w gruncie rzeczy nieistotne. Nie jest on dziełem Boga-Stwórcy pojmowanego jako opiekun, ojciec, prawodawca i cel wysiłków zbawczych człowieka. Takich wyobrażeń w buddyzmie w ogóle nie ma.
31
III
2014
#Ireneusz Kania
#buddyzm
#Krzysztof Dorosz