Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

Cioran o kondycji ludzkiej

Z Na szczytach rozpaczy Ciorana:

Choć nie sposób interweniować w niczyje życie, choć w istocie nikogo nie można wyrwać z osamotnienia w cierpieniu, to przecież bierność jest zbrodnicza, tak jak zbrodnicza jest zdawkowa litość — a taka jest litość wszystkich ludzi. Istnienie nędzy na świecie kompromituje człowieka bardziej niż cokolwiek innego i wyjaśnia, dlaczego megalomania tego zwierzęcia musi kiedyś skończyć się katastrofą. Na widok nędzy wstydzę się nawet za to, że istnieje muzyka, która w takim sąsiedztwie staje się czymś bez wyrazu, zimnym.

30 III 2014 # #

Miłość serca, zmysłów, duszy...

Jeden z najlepszych kawałków Boyowskiej publicystyki (Brązownicy):

[…] to miłość serca, zmysłów, duszy; miłość namiętna, bluźniercza, zuchwała. Bo czyż nie jest niesłychanym zuchwalstwem bodaj to wydrukowanie Dziadów w owym małym światku, gdzie wszyscy się znali, gdzie były one pokazaniem palcem pani Puttkamerowej (“O luba, zginąłem w niebie, kiedym raz pierwszy pocałował ciebie!”), mimo że hr. Puttkamer ostentacyjnie się poematem zachwycał! Nie przecina tej miłości zamążpójście Maryli. Ten filaret[a] kocha się dalej w mężatce! Poczciwy Zan zżyma się na dwuznaczną rolę pośrednika, do jakiej go używają rozłączeni kochankowie. Wśród tego kowieńska “Kleopatra”, Kowalska, wyrzuty filomatów, cierpkie repliki Mickiewicza. Dalekie są “nauka i cnota” zapalczywemu czytelnikowi Byrona, dla którego w tej chwili nie istnieje żaden poeta prócz tego gorzkiego i namiętnego buntownika. Cały dramat i komedia podwójnej miłości, i jej gorzko-słodkie surogaty, rozterka duchowa; zapłaci za nią biedny szambelan, którego Adam najpierw wyrżnie w pysk, a potem poprawi lichtarzem. Ale gdyby nie więzienie bazyliańskie i nie wygnanie do Rosji, nie wiem, czy tak niewinnie zakończyłby się romans z panią Puttkamerową, która już jako mężatka pisała do poety po francusku (zawsze to łatwiej przy takich rzeczach): “Gdyby trzeba było tylko mojej miłości dla twego szczęścia, byłbyś aż nadto szczęśliwy”. Romans z hrabiną! Co się dzieje w tym Kownie! Będzie i druga hrabina w Odessie, i trzecia w Poznańskiem; jak na przyszłego socjalistę, to nieźle.

Zwłaszcza fragment “już jako mężatka pisała do poety po francusku (zawsze to łatwiej przy takich rzeczach)” daje znać, że Boy — tłumacz Brantome’a i Moliera — znał się na rzeczy…

Ale w życiu Mickiewicza wszystko jest dziwem. Weźmy przed nim stosunek literatury polskiej do kobiety. Kobieta nie istnieje; poza paroma trefnościami starych Polaków i paroma sonetami Szarzyńskiego cóż mamy? Kto się w Polsce kochał kiedy? Chyba biskup Krasicki, ale gdzieś pokątnie, w każdym razie tym się nie chwalił. Mimo renesansowego humanizmu, mimo swobód obyczajowych dworu Stanisławowskiego w literaturze polskiej nie ma kobiety, to znaczy tego, co wypełnia trzy czwarte innych literatur, z czego zawsze rodzili się poeci. I znów jakimż potężnym susem ten chłopak [Mickiewicz] nadrobił wiekowe zaniedbanie! Nie tylko w znaczeniu narodowym mógł powiedzieć, że “kochał za miliony”. I co z tego za konsekwencje!

(Boyowi sonety Sępowe pomyliły się chyba z Morsztynowymi; Szarzyński pisał i dobre erotyki, niekiedy nawet świetne, ale jego autorstwa zapomnianych fragmentów z XVI wieku doszli uczeni poloniści, jak się zdaje, dopiero po wojnie).

29 III 2014 # # # #

Juliusz Kleiner kontra Voltaire

Wycieczka Kleinera przeciwko Voltaire’owi z monografii Adama Mickiewicza — pisana, niestety, całkiem serio.

Że młody student, sympatyzujący z pobłażliwością dla wesołych grzeszków, zabawił się w tłumacza Gertrudy, na to nikt nie miałby prawa się oburzać. Ale trudno pogodzić się z myślą [!], że Mickiewicz przekłada La Pucelle d’Orleans. Bo Pucelle d’Orleans to pomnik ohydny cynizmu. Zboczenia moralne spłodziły niewątpliwie w wieku oświecenia rzeczy jeszcze potworniejsze, lecz wtedy przechodziły już na teren patologii; nigdy jednak, nawet w XVIII w., nie była w takim stopniu pobudką twórczą poematu obszernego chęć profanowania świętości. Voltaire świętości nie rozumiał; irytowała go ona, drażniła — i niszczyć ją próbował dwojaką bronią: zaprzeczał i plugawił. Z uczuć najbardziej obcy był mu pietyzm; przyjemność największą sprawiało mu zohydzenie tego, co pietyzm budzi w innych. Wyobraźnia, lubująca się w tematach drażliwych, specjalny komizm wyczuwała w tym, że bohaterką i wybawicielką Francji miała być — czysta dziewica. Z cudnej legendy dziejowej zrobił więc zbiór scen brudnych i płaskich konceptów, chcąc splataniem przygód różnorodnych i pomysłowością fantastyki naśladować Ariosta, a okazując naprawdę ubóstwo inwencji. […]

Niesłychane powodzenie, które zdobyła sobie we Francji, płynęło głównie z jej nieprzyzwoitości i było smutnym świadectwem poziomu moralnego.

Zakończył rozdział profesor Kleiner patetycznie:

Mógł być tłumaczem Pucelle d’Orleans nie bez szkody dla ogólnego obrazu życia i twórczości, ale bez szkody dla dalszego rozwoju etycznego.

Co ciekawe, monografia Kleinera została pod sam koniec XX wieku przedrukowana przez KUL (oczywiście…); nie narzekam, bo to książka i dziś warta lektury, nie tylko dla takich kwiatków.

28 III 2014 # # # #

Komornicka, «Przejściowi»

Z Forpoczt Nałkowskiego, Komornickiej i Jellenty artykuł młodziutkiej wtedy Marii Komornickiej — Przejściowi:

Pragnąć szczęścia — to prawo człowieczej duszy; używać go — rzeczą tak niesłychanie prostą, że za przestępstwo uważać je może chyba asceta średniowieczny; a przecie i on wolnym nie jest od żądzy szczęścia, i on ma nadzieję używania go kiedyś w pełni. Poświęca “doczesne”, znikome rozkosze, bo wierzy, że ceną zaparcia się darów ziemi zdobędzie pośmiertne, niebiańskie, niezliczone. Po chwilach walki z pokusą tonie w błogości ekstazy; po chwili skutecznego zwyciężenia pożądań, spogląda na nie z tryumfującą wzgardą nieskalanej cnoty.

My nie jesteśmy ascetami; zaziemskie szczęście dla nas nie istnieje. Nam niebo Boga nie ukrywa; rozpacz nasza nie zna schronienia w nadziei wiecznej błogości; cierpień swych nie składamy u stóp krzyża; poświęceń naszych nie liczy pamięć kochającego i czujnego Bóstwa; jęków i skarg nie słucha duch rozumny; klęsk nie unicestwi moc nadprzyrodzona.

I nikt nas nie ukarze za nasze szczęście ziemskie; poza mogiłą nie ma dla nas nagród ni kary.

27 III 2014 # #

Tymowski, «Oda do Brzucha»

Kantorbery Tymowski, wesoła Oda do Brzucha:

Sprężyno życia, wielowładny Brzuchu,
Co ziemię całą utrzymujesz w ruchu,
Tobie, któremu hołdują i trony,
Brzmią moje strony.

Skroń się odchmurza olimpskiego pana,
Gdy piękna Hebe, ugiąwszy kolana,
Boską prawicą leje ci nektary
Z Wulkana czary.

W obliczu twoim równymi są ludzie:
Ubogi wieśniak w pochylonej budzie,
Mocarz, przed którym sto narodów klęka,
Ciebie się lęka;

Na twe rozkazy uniża się pycha;
Tyś jednym z celów dobrego jest mnicha:
Nieraz on wspomni nawet przy ołtarzu
O refektarzu.

Ojcze przemysłu, ojcze twórczej pracy,
Daremnie z tobą walczyć chcą próżniacy:
Leniwa ręka, skoro głód dokuczy,
Robić się uczy!

Na próżno miłość, gdy żołądek pusty,
Koralowymi odzywa się usty:
Kupido zimny i Cypryda niema,
Skoro jeść nie ma.

Kiedy poecie żołądek się ścieśni,
Stygnie w nim zapał, przerywa swe pieśni
I z uniesieniem za kawał pieczeni
Dramę zamieni.

Niechże o tobie w boju Mars zapomni,
Rzucą oręże rycerze niezłomni,
Złotu i twardej niedostępny stali
Mur się obali.

Dyjanna srebrne rozprzęga już konie,
Puszcza dzień w nocnej ukryty zasłonie,
Twój rozkaz płoszy sen z leniwych powiek,
Budzi się człowiek.

Huczą siekiery, upadają dęby,
Krew ofiar płynie, dym wije się w kłęby
I przemyślnego genijusz kucharza
Potrawy stwarza.

Ciągłym o tobie staraniem zajęty
Poci się rolnik, pracuje z bydlęty.
Tobie wybite silnym cepem ziarna
Trą ostre żarna.

Z twego natchnienia młoty iskry sypią,
Chrupią nożyce i podeszwy skrzypią,
Warczy kołowrót, sprzeczne śruby piszczą
I heble świszczą,

Wietrak się kręci, prędkie szumią młyny,
Wrą kotły, płoną rozległe kominy,
Goreją piece, kołacz się rumieni,
Garnek szepleni.

Tobie w haraczu od kolebki świata,
Gdzie Indus płynie, Nil żyzny i Plata,
Pławią ogromne przez ocean nawt
Drogie przyprawy.

Tobie puncz tworzy i chłodzące lody,
Jakich nie miały Pelejowe gody.
Pieni kakao i leje karmelki
Lessel nasz wielki.

Czy Rozengarta smakuję pierogi,
Których zazdrościć mogą nam i bogi,
Czy li pieniste rozlewam szampany,
Tyś wspominany.

Tyś kęsy dzielił z bogami ofiarne:
Tobie polewki Spartan warzył czarne,
A żarłok Tybru na złotym obrusie
Niósł móżdżki strusie.

Gdy kartę dziejów odwrócę zbutwiałą,
Widzę Lukullów służących ci z chwałą,
Dziś ku czci większej przyjaźń chowa ścisłą
Sekwana z Wisłą.

Miejski pasibrzuch teraz już nie schudnie,
Nie ranek tylko — wieczór i południe,
Wzywa go usty restauratora
Każdego dnia pora.

Schnie gach z miłości, błagając nieczułą,
Mędrzec nad księgą, skąpiec nad szkatułą,
Kiedy dwaj głupcy westfalską kiełbasą,
Śmiejąc się, pasą.

Wśrzód zgiełku miasta i w ustroniu wioski,
Kiedy ty łakniesz — głuche rządzą troski,
Gdyś syt — swoboda i wesołość pusta
Otwiera usta.

Powszechne prawo twoje i potęga
Od możnej Zemli do Nigrytów sięga;
Dzikie i światłe narody na globie
Podległe tobie.

Tobiem poświęcił język mój i zęby,
Służyć ci — mojej rozkoszą jest gęby:
Miło jej: czyli parzy się, czy dmucha,
Byle dla Brzucha.

26 III 2014 # # #