Z książki Anieli Kowalskiej pod tytułem Warszawa literacka w okresie przełomu kulturalnego 1815–1822:
Oprócz licznych balów prywatnych w ekskluzywnych salonach arystokratycznych bądź też na recepcjach w pałacu namiestnikowskim czy wielkoksiążęcym, przeznaczonych dla najwyższej elity, czytamy także w “Kurierze” o balach płatnych — dobroczynnych. Żądzę zabawy przykrywano płaszczykiem filantropii. “Gdy dobroczynna publiczność nasza do zabaw swoich lubi łączyć zamiary ludzkości, Towarzystwo Dobroczynności nie może lepiej zacząć następującego karnawału jak od balu na rzecz ubogich” — pisał aprobująco “Kurier” w dniu 12 stycznia 1821, zapewniając, że na balach dobroczynnych tańczono zwykle najlepiej.
Odważył się pokpiwać z tej “akcji społecznej” twórca ostrych epigramatów owego czasu w kapitalnej fraszce:
Spieszył na bal ubogich jakiś panicz modny,
Zastąpił mu żebraczek i nagi, i głodny.
“Nie przykrz się — rzecze panicz — widzę, żeś w potrzebie,
I dlatego też idę tańcować dla ciebie.”
20
XII
2013
#Aniela Kowalska
#XIX wiek
#Kurier Warszawski
Z Dziennika podróży do Tatrów (tak!) Seweryna Goszczyńskiego:
Miasteczko Wojnicz leży przy tymże gościńcu o dwie mile od Tarnowa; małe a jeszcze mniej porządne jak wszystkie niemal miasteczka galicyjskie, wszakże bardzo dawne i historyczne. Autor dzieła Żywoty świętych polskich, które mam właśnie pod ręką, utrzymuje w życiu Bolesława Śmiałego, że żony niewierne mężom których wojna ruska i rozpusta kijowska trzymały zbyt długo za domem, obawiając się kar za przeniewierstwo małżeńskie, ogłoszonych i wymierzonych przez króla, okopały się w tym miejscu ze swoimi kochankami i zacięcie broniły się przeciwko oblegającym je siłom; zwalczono je na koniec, a Bolesław na pamiątkę tej niezwykłej wojny założył miasto i Wojniczem je nazwał. Bądź co bądź, to pewna, że miejsce to było warownią; ślady tego zachowują się dotąd w okopach niezwykłej wysokości na południe miasteczka, jak i w tym, że była kasztelania wojnicka.
Podanie powyższe o walce żon z mężami może się więcej odnosić, i w rzeczy samej lud je odnosi, do okopów które leżą o pół godziny drogi od Wojnicza ku Dunajcowi, na wierzchołku góry znacznie wyniesionej, która z tego powodu zowie się dziś według niektórych Babią Górą, a powszechniej Panieńską. Później miał tam stać zamek, zbudowany przez Królową Bonę i dany Firlejowi. Nie byłem jeszcze na tym zamczysku, ale mi powiadano, że okopy są nierównie przestronniejsze i wyższe od wojnickich.
19
XII
2013
#Seweryn Goszczynski
#Boleslaw Chrobry
#Tatry
Głośny wiersz Kazimierza Przerwy-Tetmajera Melodia mgieł nocnych z drugiego tomu Poezyj (a niżej — Czarny Staw Gąsienicowy Wojciecha Gersona):
(Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym)
Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
Lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie…
Okręcajmy się wstęgą naokoło księżyca,
Co nam ciała przeźrocze tęczą blasków nasyca,
I wchłaniajmy potoków szmer, co toną w jeziorze,
I limb szumy powiewne i w smrekowym szept borze,
Pijmy kwiatów woń rzeźwą, co na zboczach gór kwitną,
Dźwięczne, barwne i wonne, w głąb wzlatujmy błękitną.
Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
Lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie…
Oto gwiazdę, co spada, lećmy chwycić w ramiona,
Lećmy, lećmy ją żegnać, zanim spadnie i skona,
Puchem mlecza się bawmy i ćmy błoną przeźroczą,
I sów pierzem puszystem, co w powietrzu krąg toczą,
Nietoperza ścigajmy, co po cichu tak leci,
Jak my same, i w nikłe oplątajmy go sieci,
Z szczytu na szczyt przerzućmy się jak mosty wiszące,
Gwiazd promienie przybiją do skał mostów tych końce,
A wiatr na nich na chwilę uciszony odpocznie,
Nim je zerwie i w pląsy znów pogoni nas skocznie…
18
XII
2013
#Kazimierz Przerwa-Tetmajer
#Tatry
#poezja
#malarstwo
#Wojciech Gerson
Kilka sądów nad Konradem Wallenrodem z artykułu Marii Janion Tragizm Konrada Wallenroda.
Iwan Franko, Poeta zdrady (1897) —
Smutne prawdziwie musiały być czasy, w których genialny poeta strąconym został na tak błędne drogi i smutno musi być z takim narodem, który tego rodzaju poetę uważa bez wszelkich zastrzeżeń za największego swego bohatera narodowego i proroka, karmi swe młode pokolenia pełnymi jadu utworami jego ducha.
Wilhelm Bruchnalski, Wstęp do Konrada Wallenroda (1922) —
Ani bowiem najsubtelniejsze sumienie społeczne, ani najdelikatniejsze poczucie prawa, wyjąwszy ograniczoną tartufferię, nie uzna wielkiego czynu Konradowego za zbrodnię zdrady, której i na podstawie najdawniejszych mniemań, i dzisiejszych teorii dopuszczać się można jedynie na własnych rodakach i swoich najbliższych, nie na wrogu, którego się tylko zwalcza, pokonywa i tępi wszelkimi możliwymi sposobami.
Jan Lechoń, Mickiewicz (1955) —
Dramat bohatera, który ginie moralnie przez użycie tej broni [zdrady], odkrywa nam przecież rozdźwięk między tym, co Mickiewicz uważał za politycznie dopuszczalne, a jego zasadami moralnymi. Konrad Wallenrod nie był więc wezwaniem do zdrady, ale dramatem zdrady…
17
XII
2013
#Adam Mickiewicz
#Maria Janion
#XIX wiek
#Iwan Franko
#Wilhelm Bruchnalski
#Jan Lechon
Z Kursu literatury polskiej dla użytku szkół Władysława Nehringa sąd nad Kajetanem Węgierskim:
Tomasz Kajetan Węgierski urodził się na Podlasiu r. 1755, a umarł ledwie 32 lat mając w Marsylii w południowej Francyi. Pod względem charakteru był lekkomyślny, utracyusz, rozpustny, karciarz i w nic nie wierzył. Dla niczego też nie znał szacunku i miłości, tylko dla pieniędzy i rozkoszy; wszystko lubił wyszydzić i wyśmiewał niższe od siebie talenta. Na dworze królewskim, gdzie był szambelanem, wszyscy się go bali, bo nikt nie uszedł jego złośliwego języka, nawet z obiadów czwartkowych się wyśmiewał. Napisał wiersz, w którym obraził kilka możnych pań i musiał uciekać z kraju. Puścił się w podróż mając dopiero 24 lat i objeżdżał kraje europejskie na zachodzie, wszędzie szukając lekkiego dla siebie towarzystwa, a gdy już w Europie się przesycił, pojechał do Ameryki. Tutaj widok wybijającego się na wolność i urządzającego się narodu wolnego miał na Węgierskiego wpływ orzeźwiający; począł prowadzić skromniejszy żywot i zastanawiać się nad potrzebami własnego kraju. Dla tego wchodził w stosunki z najznakomitszymi patryotami amerykańskimi, np. Washingtonem. Postanowił powrócić do kraju i jadąc przez Anglią, zabrał znajomość z księciem Walii, w jego towarzystwie znów rozpasał się na karciarstwo i lekkie życie i coraz więcej zapadał na zdrowiu: jeździł do wód bezskutecznie i umarł w południowej Francyi.
Jako poeta był Węgierski podobnym cynikiem jak w życiu; pomiędzy jego poezyami jest najwięcej takich, które obrażają uczucie przyzwoitości. Z większych utworów najwięcej zasługuje na wzmiankę poemat żartobliwy Organy; zresztą pisał lub tłumaczył wiele bajek i powieści. Talent posiadał bardzo wielki, władał językiem wybornie i mógłby był stanąć bardzo wysoko, gdyby był nad sobą panował.
Historycy literatury dawno już odeszli od tak negatywnej oceny pisarstwa Węgierskiego, który w panteonie poezji oświeceniowej zajął poczesne miejsce za Trembeckim i Krasickim — opis Nehringa warty jednak przypomnienia ze względu na fenomenalną polszczyznę (“Pod względem charakteru był lekkomyślny, utracyusz, rozpustny, karciarz i w nic nie wierzył”!).
16
XII
2013
#Wladyslaw Negring
#Tomasz Kajetan Wegierski
#XVIII wiek